wtorek, 26 lutego 2013

Ćma

"You don't know how i look like when i'm not in love with you"

***

Ludzie zaczynają mówić o mnie przy mnie. To dziwne zjawisko gdy słyszysz coś, co nie miało trafić do Twoich uszu.
Wszyscy myślą, że momentami wyłączam się całkowicie. Jednak jakaś część mnie zawsze słucha.

Usłyszałam coś bardzo ciekawego... Nie wiedziałam, że ludzie interesują się mną aż tak bardzo, że mają ochotę mnie obgadywać gdy dookoła tyle "celebrytów" telewizyjnych.
Nie powiem, że mi to nie pochlebia, ale wolałabym, żeby mówiono milsze rzeczy... z drugiej strony obgadywanie rzadko jest miłe.

"...to nie wiesz...słyszałam...zerwał z nią...podobno dla innej...nie dziwie się... spójrzcie tylko"

No co? Spójrzcie na co? Na to jaką ruinę robi ze mnie miłość do chłopaka? Do jednej osoby? Jak mnie niszczy i pożera? Jak zamykam się w sobie i zaczynam odrzucać wszelkie ludzkie podrygiwania? Jak niedogaszone uczucia wypalają mnie od środka pozostawiając pustą opokę? Na to jaki ból sprawia mi myśl o nim? Na to jak kaleczę sobie język o jego ostre imię? Na to jak rzucam się w łóżku...





... jak to inną? Jak to miał inną? Zostawił by mnie dla innej dziewczyny? Tak po prostu? Zdradził i zostawił? Lepsza w łóżku? Ładniejsza? Zabawniejsza? Dlaczego? Dlaczego to zrobił?!
Dlaczego miałby to zrobić...
Jest teraz z inną?
Myśli o innej?
Kocha inną?
...zostawił mnie dla innej? Nie... nie zrobiłby mi tego, prawda....?






...prawda?





właściwie mógłby ...



poniedziałek, 25 lutego 2013

Ściana

"on the green grass i can see, the yellow elephant who scare me" - he knows

***

Śni mi się.
Nieustannie mi się śni.
Nie wygląda to jednak tak, że on siedzi na krześle, a ja mogę do woli na niego patrzeć.

Rozmawiamy, oglądamy, zwiedzamy. Trzymamy się za ręce. Dzwonimy do siebie. Piszemy. Godzimy. Wracamy do siebie.

Zawsze budzę się w momencie kiedy on pyta czy nie chciałabym do niego wrócić.
Lub kiedy zgadza się na moja propozycję, aby do mnie wrócił.
Zawsze.
Za każdym, jednym razem.

Ostatnio sen był tak silnie realistyczny, że po przebudzeniu w środku nocy, przez bite 20 minut siedziałam i ,ściskając kciuki, wmawiałam sobie, że to była prawda.
Jednak po sprawdzeniu ostatnich połączeń w komórce okazało się, że to był jednak jedynie sen.

W takim przypadku perspektywa śpiączki jest całkiem obiecująca.
Skoro w tym równoległym świecie chce ze mną być dlaczego miałabym to tak po prostu zostawić?
Tutaj mnie nie chce i nie będzie chciał.
Tam chce.
Myślę, że decyzja jest jasna.
Szkoda jedynie, że póki co, nikt nie pyta mnie o zdanie...

***

Jakie to straszne uczucie, kiedy odbierają Ci coś, do czego posiadania, byłeś przekonany, że masz zupełne racje.
Jakie to dziwne, że zostaje tak przeogromna pustka, której nie da się zalepić.

***

Dlaczego sprawia mi to tak przeogromy ból?
Przecież jestem nieczuła i gruboskórna - powinno to wszystko po mnie spływać.
Dlaczego czuję się tak, jakby mnie do siebie przywiązał?
Przecież powinnam się cieszyć, że po przeszło dwóch latach, jestem wolna.

Jest zupełnie inaczej.

***

To koniec.
Nie wespnę się wyżej, starałam się, naprawdę.
Nie dam rady. Mam pokaleczone ręce i brak wystarczającej siły.
Teraz pozostało mi jedynie opadać w dół.
Poddałam się już.

***

Zastanawia mnie jedynie, co takiego mu zrobiłam, że nawet nie chce dać mi szansy.
Szansy na to, abym pokazała, jak bardzo mi zależy.
Straszne jest to, że zrobiłabym i oddała wszystko...



... dokładnie wszystko

poniedziałek, 18 lutego 2013

Obliviate

But the one thing that bothers me is how he seems to have his habit of cruelly tearing himself down - i ja

***

Jest wszędzie i we wszystkim. Jego oczy, jego włosy, jego usta, jego twarz. Wszędzie. I we wszystkim.
W płatkach, które rano robi mi mama. W płatkach, które tylko udaje, że jem, żeby się nie martwiła.
W słowach, które codziennie wypowiadam z taką czcią.
W miejscach, na których widok zamykam oczy.
W muzyce, której nie jestem stanie słuchać, bo przypomina mi o nim, lub rozumiem słowa, które mi o nim przypominają.
A ponad to wszystko jest nim.
Nuty w muzyce.
Litery w słowach.
Kartki w zeszycie.
Myszka do komputera.
Ulubiona koszulka, teraz zalegająca na dnie szafy.
Łóżko.
Pan Żaba.
Koty na ścianie.
Dywan.
Kamera.
Ołówki.
Nawet Jessie...
Tylko książki pozostały moje, ale nawet w nie nie mam siły uciekać.

Jak wyrzucić go ze wspomnień...
Dasz radę - mówił mi z przekonaniem.
Problem w tym, że nie dam.
Nie chcę zapomnieć. Będę rozpamiętywała to codzień od początku, i co dzień na nowo będę pluła sobie w twarz za każde złe słowo, za każdy zły ruch.
Będę pamiętać już zawsze.
Bo po co zapominać.... Kiedy ja chcę żeby było tak jak kiedyś...
I będę się tak tlić od środka, powoli, aż ktoś w końcu zmiecie mnie z podłogi...

***

- Obliviate - szepnęła Hermiona ze łzami w oczach.
Gdyby to było takie proste...

środa, 13 lutego 2013

Camea

"Pszczoły Śmierci są wielkie i czarne; brzęczą nisko i posępnie, a miód przechowują w plastrach z gromnicznie białego wosku. Miód jest czarny jak noc, gęsty jak grzech i słodki jak melasa. Powszechnie wiadomo, że osiem kolorów wspólnie tworzy biel. Ale istnieje też osiem barw czerni dla tych, co potrafią je zobaczyć; ule Śmierci stoją na czarnej trawie w czarnym sadzie, pod obsypanymi czarnym kwieciem gałęziami starych drzew, które kiedyś wydadzą jabłka, a te.... ujmijmy to w ten sposób... zapewne nie będą czerwone."

***

Zołza.
Różnie mnie już nazywano, ale tak jeszcze nie.
Chciałabyś, żeby cały świat leżał u Twoich stóp i całował Cię po nich.
Zdecydowanie się z tym nie zgodzę, to ja leżę pod światem i nawet nie śmiem pisnąć słówkiem, że śmierdzą mu nogi.
Dlaczego tak podpożądkowujemy się obrazom ludzi, dlaczego widzimy ich tak jak chcielibyśmy ich widzieć. Dlaczego kieruje nami niesprawiedliwość, poczucie niespełnienia, zazdrość czy nienawiść. Dlaczego nie walczymy o to, co kochamy? Dlaczego tak łatwo się poddajemy? Dlaczego bez skrupułów opuszczamy to, co było dla nas ważne?

Zołza. Tego chyba nie przetrawię. Dlaczego rodzice nie potrafią zrozumieć niektórych spraw? Zamiast pomóc jeszcze bardziej dołują? A nawet nie mam siły się zastanawiać...

***

"bo joga, jest uważana za rodzaj magii", no chyba ksiądz zgłupł >.>

poniedziałek, 11 lutego 2013

Imaginacja

"Jej oczy umiały tulić, pieścić, płakać bez łez, palić i mrozić"

***

Czasem mamy wrażenie, że nasze życie zmienia bieg, słuszne tu skojarzenie z samochodem. Z tym, że w przypadku samochodu, zmiana ta wychodzi na dobre. Bo wyobraźmy sobie samochód, który jeździ ciągle na tym samym biegu. Życie mijałoby mu albo zbyt szybko, albo zbyt wolno.... To zależy od tego, na jakim biegu się zatrzymał.
W przypadku człowieka jednak, sprawa jest odrobinę inna. Bo każda zmiana biegu, wiąże się ze zmianą punktu patrzenia, a ta mimowolnie wywołuje zmianę światopoglądu, a później juź tylko lawina zmian... Są tacy, którzy je lubią. Ja jednak zdecydowanie do nich nie należę. Owszem, uwielbiam zmienę otoczenia, codziennie przestawiałabym coś w moim pokoju - tym też tłumaczę sobie panujący w nim odwieczny nieład, ale nienawidzę zmian psychicznych.
"Zmiany są potrzebne w naszym życiu" - trąbi poradnik dla potencjalnego samobójcy. Owszem, są potrzebne. Nie wyobrażam sobie np. przez całe życie oglądać świata przez szybę, kosz czy słoik. Ale chciałabym, żeby przy opuszczaniu skorópki towarzyszyły mi osoby, które znam, którym ufam. Bo gdy nie spodoba mi się to co widzę, będę miała pewność, że obok zawsze będzie ktoś, kogo będę mogła złapać za rękę, i kto mnie złapie za rękę.
Niestety zmiany, które następują w moim życiu nie zapowiadają się na to, że w przyszłości będę miała kogokolwiek poklepać po ramieniu. Wręcz odwrotnie. Moje zmiany prowadzą do samotności.
A samotność prowadzi do ciemności, ciemność do bólu, a potem już tylko fala agoni i zbędnych podrygiwań...

niedziela, 10 lutego 2013

Nów

Wszystkie treści zamieszczane na tym, jakże ubogim, blogu są jedynie tworem mojej chorej wyobraźni. Żadne z opisanych tu zdarzeń nie miało miejsca, a osoba zwana "Nefi" nie istnieje... już nie.

***

No i stało się, zostałam sama. Co prawda został mi jeszcze mój szary pupilek, ale familja zaciera ręce, bo już niedługo i on zniknie z mojego życia.
Jeszcze całkiem do niedawna nie było u mnie tak źle, a wręcz powiedziałabym, że było pretty good. Miałam kochającego chłopaka, wymarzonego pupila, brak poważnej choroby gardła i zdecydowanie wyższe poczucie własnej wartości. Niestety w bardzo szybkim czasie wszystko zaczęło się diametralnie sypać.
Właściwie, będąc szczerą, muszę powiedzieć, że zaczęło się od gardła. Częste anginy, które były ogólnie ignorowanie przerodziły się w COŚ z czym teraz żaden lekarz nie potrafi sobie poradzić. Później, popełniając największy błąd swojego życia, rozstałam się z chłopakiem. A dalej... Dalej już było tylko gorzej.

Stoję teraz na krawędzi, a tak naprawdę to siedzę, bo nie jestem na tyle silna, żeby stać. Nic mnie już tutaj nie trzyma. Bo po co się męczyć? Życie ma być przyjemnością, a nie męczarnią, prawda? Po co żyć skoro ma to nam nie sprawiać przyjemności, a wręcz przeciwnie.
Siedzę sobie na tej krawędzi mojego skurczonego świata, i pluję pod nogi Bogu, w kótego nie wierzę.
Moje myśli krążą wciąż gdzieś wokół, prowizoryczne upchanej do przeciekającego wiadra, nieustającej agoni.

Pochylam się do przodu patrząc w przepaść i myśląc już tylko o uldze jaką przyniosłoby opadanie. Dlaczego nie skoczyć?