sobota, 7 grudnia 2013

My imagination ... just and only



22:22 ♥



     Spogląda na niego mrużąc powieki i uśmiechając się zaczepnie.
     On siedzi na łóżku, z padem w ręku i wybija kolejne moby, udając że nie zwraca na nią uwagi. Tak naprawdę cała sytuacja niezmiernie go bawi. A zwłaszcza fakt, że już dwukrotnie minęła jej kolejka, a on nie miał najmniejszego zamiaru oddawać jej zabawki. 
     Wczuł się w grę i nie zauważył kiedy skoczyła w jego kierunku i śmiejąc się zaczęła zabierać mu pada. 
     - Żartujesz sobie?! - krzyknął pomiędzy śmiechem. - Byłem już tak daleko! A teraz na bank mnie zabiją bo nawet nie wiem co robię! Nefi, zejdź ze mnie! 
     - Oddawaj pad i przyznaj, że teraz moja kolej! - powiedziała pochylając się nad nim. 
     Tak właściwie cała ta scena musiała z boku wyglądać niezwykle komicznie. On leży na plecach, a ona siedzi na nim trzymając go za nadgarstki i patrząc na niego groźnie, gdy on śmieje się do rozpuku. 
     - Dobra, dobra. Masz - powiedział zrzucając ją z siebie. 
     Uśmiechnęła się triumfalnie po czym odłożyła pada na komodę. 
     - Serio!? - krzyknął patrząc na nią z niedowierzaniem.
     Zignorowała jego pytanie i zaczęła sadowić się wygodnie na przeciw niego. 
     - Mam dla Ciebie prezent urodzinowy - powiedziała patrząc na niego z uśmiechem. - Zamknij oczy. 
     - Ale po co? 
     - Zamknij proszę... 
     Spojrzał na nią z dezaprobatą, ale z ociąganiem zamknął oczy. 
     Zamachała mu dłonią przed oczami aby upewnić się, że nie podgląda i z uśmiechem zabrała się do dzieła. Skupiła się na moment i zaczęła wymazywać wszystkie elementy pokoju. W zamian za to stworzyła jaskinię z kamienia, łóżko z czerwonym materiałem, crafting table i jeszcze kilka innych, pasujących do całości, niezwykle kwadratowych rzeczy.
     - Dobrze, możesz już otworzyć - szepnęła napinając się w oczekiwaniu na jego reakcję. 
     - Naprawdę nie wiem Nefi, czemu miało to słu... - zaczął mówić otwierając oczy, lecz nie zdążył skończyć bo jego usta zamarły w wyrazie zdziwienia. 
     - Nie wiedziałam co powinnam dać Ci na urodziny - zaczęła po cichu. - Więc pomyślałam, że to będzie dobry pomysł. W końcu tak lubisz tą grę... 
     Wstał i zaczął się przechadzać dotykając wszystkiego po kolei. Szokował go fakt, że wszystko wygląda tak naturalnie i prawdziwie. Zamrugał kilka razy aby upewnić się, że to co widzi nie jest halucynacją. 
     - Ale jak Ty to...? - zapytał nie dowierzając 
     - Zaraz Ci pokarze - odpowiedziała nagle zadowolona z jego reakcji. - Jeśli będzie Ci lepiej, to możesz zamknąć oczy, ale nie musisz, choć na początku jest tak łatwiej. 
     Spojrzała na niego ciekawa co zrobi, ale on jedynie patrzył na nią z wyczekiwaniem. 
     - Teraz musisz wyobrazić sobie coś bardzo dokładnie, ze wszystkimi szczegółami. Uwierzyć, że to tu jest - powiedziała to tonem jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. 
     Westchnęła widząc jego zmieszany wyraz twarzy. 
      - Zobacz - mówi i wyciąga przed siebie rękę. - Wyobrażam sobie teraz czerwonego tulipana. Ma twardą, ciemno zieloną łodygę i grube płatki. Jego czerwień intensywnością przypomina krew, a zapach który wydziela jest niespotykanie przyjemny. 
     Słuchając patrzy oczarowany jak to co mówi zamienia się w rzeczywistość. Jeszcze nie skończyła opisywać tego o czym myśli, a na jej dłoni leży już idealny, krwiście czerwony, tulipan. 
     Podnosi się i wręcza mu go jako manifestację swoich uczuć jednak on zbyt zaaferowany unaocznianiem nawet nie odczytuje jej intencji. 
     - Więc mogę stworzyć wszystko? - pyta, a jego podekscytowanie jest tak wielkie, że aż zapaliły mu się oczy. 
     - Oczywiście - odpowiada. - Co tylko zechcesz. 
     Opuszcza dłoń z tulipanem i spogląda na niego smutno, podczas gdy on głowi się nad tym co by tu unaocznić. 
     Zerka na nią niepewny, po czym zamyka oczy i skupia się na czymś intensywnie, a kiedy je otwiera stoi przed nim Sasha Grey w stroju kąpielowym, wysmarowana oliwką do ciała. 
     Chłopak śmieje się głośno po czym zmienia ją w Yeti. 
     Unaocznianie idzie mu coraz to lepiej. Już po chwili Minecraft'owa jaskinia wypełniona jest najróżniejszymi rzeczami i biegającymi zwierzętami. 
     Ona jedynie stoi w miejscu i obserwuje jego radość ze stwarzania nowych rzeczy. Uśmiecha się za każdym razem gdy coś mu nie wyjdzie i poprawia niedoskonałości. 
     On jest zafascynowany zabawą w stwórce. Wymyśla ptaki, drzewa, kilka wiewiórek i nawet małego Slime'a, który skacze dookoła, a potrem tworzy jeszcze masę innych rzeczy. Kiedy unaocznianie mu się nudzi po prostu obraca się i przygląda temu co stworzył. 


***

     Machnęła dłonią i usunęła wszystko co ich otaczało, a zamiast tego wymalowała im krajobraz z pocztówki, która wisiała u niej w domu na lodówce. Wielki wodospad, miękka i zielona trawa, na której źdźbłach mienią się kryształki rosy. Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do niego. 
     Stworzył właśnie orła i kolorował mu pióra tęczą. 
     - To wszystko jest takie niesamowite - powiedział podnosząc na nią wzrok. 
     - Wszystkiego najlepszego - szepnęła przytulając go mocno. 
     - Ale jak to jest możliwe? - pyta odsuwając się od niej i tworząc setki kolorowych motyli. 
     - Zabrałam Cie do mojej wyobraźni, w niej wszystko jest możliwe - mówi delikatnie dotykając jego policzka, jednak odsuwa się widząc, że nie jest to coś na co miałby ochotę. - Możesz stworzyć tu wszystko czego tylko zapragniesz. Wszystko czego Ci brakuje - dodaje spuszczając wzrok i unaoczniając małego serwala, który teraz łasi się do jej łydek. 
     Chłopak zamyśla się na chwilę. Zamyka oczy, ponieważ chce być niezwykle dokładnym. Nie jest taki sprawny w unaocznianiu jak ona, więc kiedy zaczyna modelować swoje myśli, pojawia się ich migotliwy kontur. 
     Ona zamiera w miejscu przytulając kota do piersi. Łzy stają jej w oczach kiedy uświadamia sobie co...lub kogo chce on unaocznić. "Wszystko czego Ci brakuje" - przypomina sobie swoje własne słowa i ostro się za nie karci. Czuje, że zwierzak szamocze się w jej ramionach więc wypuszcza go i podchodzi bliżej unaocznionej już dziewczyny. Wyciąga rękę żeby jej dotknąć, lecz w porę zwalcza tą potrzebę. Czuje jak w jej oczach zbierają się łzy... jak wszystko w niej umiera.
     - Jest piękna - szepcze przyglądając się jej kasztanowym włosom i jasnej cerze. 
     - Tak... I cała moja - jego głos wypełnia taka duma, że niewypowiedziany ból przeszywa jej serce. 


***

     Krzyczy szarpiąc się we własnych myślach. Rozbija wszystko na najmniejsze cząstki materii. Usuwa wodospad, trawę, kamienie, biedronki, rosę, tęczowego orła i czającego się na niego kota. Jego. Pozostawia tylko ją. Tak piękną i niesamowitą. Taką stworzoną wprost dla niego. 
     Przygląda się jej uważnie po czym wybucha głośnym płaczem przez co nie jest już w stanie zobaczyć niczego więcej. Łzy spływają po jej policzkach skapując w pustą przestrzeń wyobraźni. 

***

      Otworzyła się przed nim jak przed nikim innym wcześniej. Chciała aby dobrze ją poznał. Ale on tego nigdy nie potrzebował. 
     Poczuła przeszywając ból w klatce piersiowej i skuliła się w sobie. 
     Nie miała siły na nic więcej. 
     Zawiesiła się w przestrzeni wyłączając myślenie. Po prostu trwała. Rozpaczając nad nicością. 

***

     Kiedy uspokaja się trochę tworzy na nowo trawę. Tym razem jest mocno zielona i wysoka, jednak niezwykle miękka. Kładzie się w niej. 
     Zamyka oczy i wczuwa się w ciche granie świerszczy. Delikatna, chłodna bryza owiewa jej mokrą od łez twarz, pozostawiając delikatne pocałunki. 
     Otwiera oczy, w których nie ma już uczuć.
     Białą próżnię zamienia w czarne sklepienie. Wyciąga palec i włącza kilka gwiazd. 
     Pisze w powietrzu jego imię. 
     Później jej imię. 
     I swoje też. 
     Zaczyna myśleć. 
     Wymazuje siebie. 
     - Tak dużo lepiej - szepcze, po czym wyłącza wszystko. 





czwartek, 5 grudnia 2013

Reifikacja*

* uprzedmiotowienie




***

     Dziś nie wytrzymała. 
     Po prostu pękła. 
     Przytuliła się do niej i na chwilę zapomniała, bo ramiona przyjaciółki zapewniły względne poczucie bezpieczeństwa, miłości i bycia potrzebnym. Jednak nie minęło trzydzieści sekund kiedy jej serce napełniło się jeszcze większym bólem i pustką...nadęło się i...pękło, a wraz z nim wszystko dookoła. 


***

     - Patrzy się. 
     - Kto? 
     - ON, nie rób ze mnie idiotki, przecież wiem.
     - Dlaczego to robi? 

     - Mnie pytasz? To na Ciebie patrzy


***

     Była tak zaskoczona kiedy łzy zaczęły ściekać jej po policzkach i wsiąkać w odziane w koszulę ramię przyjaciółki, która przytulała ją mocno nie świadoma tego, że jedynie pogłębia jej ból, była tak zaskoczona, że nie wiedziała co powinna właściwie zrobić. 
     Więc po prostu stała i trzęsła się w jej ramionach pozwalając łzą pokazywać jej słabość.
     Do tej pory się jej udawało, od początku tygodnia wręcz z dumą nosiła maskę innej dziewczyny zdejmując ją dopiero w domu. 
     A teraz pękła. 


***

     Nie mogła pozbyć się zażenowania w stosunku do samej siebie. Sądziła, że kiedy pozwoli Mu żyć własnym życiem, że przestanie się wtrącać i zamknie go w sercu otoczonego grubym murem, aby choć tam był tylko dla niej, i zacznie udawać, że gra w Jego grę, sądziła, że będzie wtedy choć pozornie lepiej. 
     Dla niego może jest...tego nie wiedziała...
     Wiedziała natomiast, że udawać może tylko przed innymi, grać dla publiki, przed samą sobą nie potrafi. Jednak dziś wszystko wymknęło się spod kontroli. Kilka niefortunnych sekund. Jedna nierozważna myśl, która przedarła się do jej umysłu wywołana słowami przyjaciółki. Co prawda po chwili słabości otrząsnęła się i znów założyła maskę, uśmiechnęła i próbowała obrócić wszystko w żart. 
     Jednak stało się. 
     Wie, że nie jest już tak wiarygodna jak była wcześniej. Nie cofnie już łez, nie wymaże okropnego i żałosnego współczucia, które teraz maluje się w oczach przyjaciółki, tego którego miała nadzieje nigdy nie zobaczyć. 

***

     Dociera do niej beznadzieja, w której tonie. Przytłacza ją napływająca świadomość tego, że nic nie zmieni. 
     Udawanie niczego nie da. 
     Od teraz tak będzie wyglądało jej życie, bezsilna, czysta koegzystencja. 
     Teraz to wie. 
     Nadzieja umarła...umarła w momencie w którym pozwoliła łzom popłynąć, w jednym ułamku sekundy. 
     Lub wtedy gdy zobaczyła w oczach przyjaciółki to obrzydliwe współczucie. 


***

     Chciała być silna. Chciała dać sobie radę sama. Nie chciała współczucia, może jedynie zrozumienia, ale ono i tak niczego by jej nie dało. 
     Jej pieprzona duma legła w gruzach. 
     A ona po prostu stała tam, i płakała w jej ramie, jakby świat który ją otacza, zatrzymał się i cierpiał razem z nią...