poniedziałek, 17 czerwca 2013

Konterfekt

I think the saddest people always try their hardest to make another people happy. Because they know what it's like to feel absolutely worthless and they don't want anybody else to feel like that.

***

Jestem jak zwierzak.
Mój brat ma psa, nie przewracajcie oczami - wbrew pozorom nie odbiegam od tematu, no i ten pies jest do niego bardzo przywiązany. Jak to do właściciela. Zgodnie z powiedzeniem "Nie gryź ręki, która Cie karmi". Jednak nie o braku gryzienia chciałam tu napisać.
Chodzi o to, że kiedy mój brat wychodzi z domu pies siada pod drzwiami i skomle tak niemiłosiernie, że nawet moje skamieniałe serce pęka na kawałki.
Jeszcze dochodzą do tego te brązowe oczy, które normalnie patrzą się na Ciebie z ufnością i prośbą gdy trzymasz w ręku piłkę, teraz są jakby pełne łez i wyrażają resztę smutku, która nie mieści się w jego swoistym płaczu.
O tak.
Ja mam tak samo.
Z tym, że w moim przypadku ja nie siadam pod jego drzwiami i nie płacze.
Jeszcze.
Ja jednak wracam do domu, wtulam się w pluszaka i najpierw płaczę, a później nieistnieję.
Nie umiem wyrazić swojego bólu, aż tak dobitnie jak ten pies.
A szkoda.
Może byłoby mi łatwiej.

***

Kiedy ktoś płacze...
Oh, c'mon. Pocieszenie takiej osoby nie może być aż takie trudne! ... chociaż...
Właściwie ja nie wiem jak chciałabym być pocieszana.
Zazwyczaj najbardziej zależy mi na przytulaniu.
Dlatego mam wielgachnego pluszaka - on jedyny lubi mnie przytulać.
Lubię też kiedy ktoś opowiada mi głupie żarty, sama to często robię i śmieszy mnie to.
Nienawidzę gdy ktoś mówi mi "Oh, stupid u. Everything gonna be ok!" ... zwłaszcza gdy wiem, że nie będzie.

Ale o czym ja mówię... bardzo rzadko jestem smutna przy ludziach.
Kiedyś byłam, ale wtedy nikt mnie nie lubił.
Bo po co komu następny sment do niańczenia?
Ludzie nie lubią smutnych ludzi.
Ludzie lubią być rozweselani.
Tak było, jest i będzie.

Może kiedyś zrzucę maskę. - nie w tym życiu.

***

Co dzień rano widzę w lustrze smutną twarz
jednak przed wyjściem z domu ubieram ją w pozory
aby ukryć ból
który wypala mnie od środka

***

Nie wiem co się ze mną dzieje. Dotychczas nie miałam większych problemów z ukrywaniem swojego bólu jednak dziś przychodziło mi to wyjątkowo trudno. Nawet w szkole nie potrafiłam uśmiechać się tak często jak zazwyczaj.
A kiedy wróciłam do domu... Boże. Takiej pustki nie czułam już dawno. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chodziłam po pokoju, płakałam, krzyczałam, skomlałam. Miałam uczucie totalnej beznadziejności - jeszcze nigdy tak nie miałam.

Ten chłopak mnie zniszczy...

w końcu dostanę za swoje...

***

Dacie wiarę, że po tych wszystkich tabletkach jedynie rzygałam jak kot?
o tak... moja łazienka jeszcze nigdy nie była tak barwna...
W każdym razie dziś funkcjonuję normalnie, poza tym, że jestem odwodniona i połykam hektolitry wody.
Miałam nie iść do szkoły, ale powiedział, że ze mną porozmawia...
...okazało się, że on nie przyszedł...

W takim razie poza ewentualnym odbiciem się na nerkach i doszczętnym zniszczeniu błony żołądka nic mi nie jest...
To jakiś kurwa żart...

***

Jeśli czegoś szybko nie zrobię oszaleję ...



niedziela, 16 czerwca 2013

Altruizm

Wyłączam się. Uciekam w siebie, w swój świat. Boję się ludzi.

***

Chwila... 172, 178, 184... Sto osiemdziesiąt cztery tabletki. Przekopałam całą apteczkę. Policzyłam i poukładałam w kupkach, kolorami. Niestety najwięcej jest białych. Chociaż jest też 14 niebieskich, 7 zielonych i kilka połówek czerwonych. W dodatku są jeszcze proszki, których nie liczyłam.
Właściwie fajnie mi tu z nimi.
Przydałby się jeszcze tylko jakiś alkohol.
Od ponad 24h nie jadłam... będę wymiotować?

Fakt, może zrobię ostatnie tosty.

***

Jak on może być tak ślepy. Nie rozumiem tego. Zostawiłam dla niego całe swoje dotychczasowe życie - rozstałam się z chłopakiem, który teraz okropnie się na mnie mści... Zostałam sama...
Nie ważne.
To przecież nic nie znaczy.

***

Dokonał wyboru, tak?
Więc wybrał dziewczynę, która mieszka od niego 500km, widział się z nią kilka razy, a mimo to nie siedzi przyklejona do telefonu czy skypa żeby utrzymywać z nim kontakt.
Nie wyobrażam sobie takiego związku.
Dla mnie liczy się bliskość. Ja właściwie nie odstępowałabym go na krok.
Naście kilometrów? Też odległość. Ale wolałabym taką.

związek nie polega na statusie na fb
czy wstawianiu sobie słodkich tekstów na tablicę

***

No Nefi, ale co ty kurwa wiesz o związkach?!
Właściwie racja. moje życie emocjonalne to porażka. Nie ważne.

***

I znów ten rypany altruizm. Ale co ja mogę... nie potrafię inaczej.
Chociaż tak właściwie tym razem to w większości jego wybór.

***

nie ma Ciebie = nie ma mnie

... kurwa

***

Skoczył w morze ciemne i mordercze
Ześlizgnął się po taflach cienia
Miał ciężkie serce
Nie musiał przywiązywać kamienia
Z głębi wody ukłonił się światu
Minął sepię, piękną i szkaradną
I spoczął na dnie wśród kwiatów
Z takim sercem idzie
                                                  na dno

***

Hahz:

" - Niech pan idzie do diabła!
- Pracuję nad tym. Papieroska?
- Nie palę.

- Podobno dzięki temu szybciej się umiera.
- W takim razie nie mogę odmówić."

Książki - tyle wartościowych słów.

***

Owszem, pisałam Ci już o tym, ale czasem warto przeczytać coś więcej niż raz.
KOCHAM CIE
Tak, to nudne. Wiem, dlatego to ostatni raz.
Wybrałeś dla siebie życie z nią i mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi - tego wam życzę.

***

ok, tost się zrobił
dobranoc



#edit: nawet śmierć mi nie wychodzi...

sobota, 1 czerwca 2013

Erudycja



Czego chcę?
Żebyś się śmiał, żebyś płakał, żebyś wiedział, co masz. Żebyś nie myślał, że jesteś sam, żebyś był wolny, żebyś do mnie przyszedł, żebyś przestał wszystko zapominać, żebyś nic nie musiał, żebyś czegoś chciał, żebyś chodził nowymi drogami, żebyś pozwolił mi wrócić. Skoro tak musi być...

***

Moja mama momentami jest beznadziejna w swojej roli. Jestem w trakcie rozkładu emocjonalnego i gdy idę do niej po radę (co kosztuje mnie jeszcze więcej niż tydzień uśmiechania się w szkole) ona wpatrzona w komputer tylko kiwa głową, nawet mnie nie słuchając. Czy ja kupiłam sobie samochodowego pieska z ruchomą głową, który majta nią na każdym wyboju? Gdyby mnie ktoś pytał...wolałabym już kota.
Czasem mam wrażenie, że mój dom to bezludna planeta. Choć nie mieszkam w nim sama potrafię przesiedzieć w pokoju cały dzień i nie zamienić z żadnym z domowników ani jednego słowa. Ba, nawet spojrzenia.
Nie muszę jeść (do szczęścia nie jest mi to potrzebne, wolę spać i nieistnieć) to znaczy, że mogę nie opuszczać swojego pokoju przez cały dzień. Tak jak dziś. Wyszłam na chwilę, żeby porozmawiać z mamą, ale gdy przytaknęła kiedy powiedziałam, że świat to fioletowa planeta, na której mieszkają świnie takie jak ona, znudziła mi się zabawa w udawanie, że nie wiem, że mnie nie słucha.
Wróciłam więc do pokoju.
Do łóżka.
Do kota.
Do ciemności.
...
A tak, strzeliła mi żarówka.
Powinnam wspomnieć o tym tacie, ale... mówiłam. No tak. Wczoraj trzy razy, przed wczoraj dwa. Najwyraźniej on też postanowił mnie nie słuchać. Cudnie...

***

Boję się. Boję się, że powiedziałam coś nie tak. Nie odzywa się do mnie, a ja usycham. Tonę. Myślenie o nim nie pozwala mi normalnie funkcjonować. To trochę chorobliwe, ja wiem. Ale niestety leków na to nie sprzedają bez recepty, a lekarz ma wolny termin dopiero pomiędzy przyszłym rokiem, a nigdy.
Właściwie przydałby mi się lekarz. Taki od serca. Ale nie, nie kardiolog. Taki, który zobaczyłby moje złamanie i potrafił znaleźć lekarstwo. Skuteczne - uszczypnięcie, cios.

***

Kiedy już przyzwyczaimy się do czyjejś obecności nawet ten wyczekany długi weekend przestaje być przyjemny, kiedy jego nie ma...

***

Niech to szlag, Jezu, kurwa, Chryste Wszechmogący, kochajcie mnie, mnie, mnie, choćby przez okres próbny, proszę, nie obchodzi mnie, czy będzie to tłum samych wyrzutków, po prostu trzeba mi tłumu, gangu, byle się uśmiechnąć. 

Widzisz... mi by wystarczyła jedna osoba. Jedna jedyna. Może być tylko ona z całego świata, byleby tylko była prawdziwa. Mogę przez nią cierpieć i płakać. Mogę dla niej zrobić wszystko. Oddam całą siebie, aby mieć kogoś. Jeśli mogę być wybredna, prosiłabym o niego...

***

Od rana... Obudziłam się już z myślą o tym, zaraz po sprawdzeniu telefonu - czy aby nie napisał. O 7 postanowiłam się podnieść, nawet nieistnienie mi nie pomagało przy świadomości tego jak jest daleko. Przez cały dzień czekałam na 23:29. Napisałam. I co? I nie odpisał.
Treść wystukałam już piętnaście po. Trzy razy sprawdziłam. Przeliczyłam litery. Dziewięć. Dokładnie. Skasowałam i napisałam jeszcze raz.
Nie odpisał.
To paranoidalne, zdaję sobie z tego sprawę. Jednak nic na to nie poradzę. Spędziłam cały dzień na myśleniu o nim, miałam nadzieję, że się odezwie.
Wiedza o czymś to już połowa sukcesu, jak mówią. Wiem, że go potrzebuję. Jednak sukcesu mi to nie wróży.

***

Wiecznie samotni, wiecznie szukający
z wiecznej nadziei wiecznymi złudami,
pełni tęsknoty gorzkiej i palącej,
błądzim po świecie, dziwne, obce cienie -
wreszcie ostatnie wydając westchnienie
jesteśmy sami.

***

Ja nie potrafię z Ciebie zrezygnować... bardzo przepraszam...