wtorek, 2 września 2014




Nie było mnie.
Nie było mnie tyle czasu.
Ale...ale w zasadzie co z tego?
Haha
Czy ktokolwiek zauważył?

Raczej nie

***

Gdy byłam mała zawsze grałam z rodzicami w karty. Już nawet nie pamiętam w co, teraz nie gram. Wcale.
Pewnie były to jakieś dziecinne gierki, bo w co innego można pogrywać z 6 letnim dzieckiem? Nie wiem.
Taty nigdy nie ogrywałam, tata był świetny. Nadal jest z resztą. Ciężko było by nie. Grał pół życia.
Mama. Ona zawsze ze mną przegrywała bardzo się przy tym denerwując. No bo jak przecież dziecko może ogrywać dorosłego.
A przecież Ona była dorosła. Jest. Teoretycznie.
Pewnego dnia gdy ograłam ją przy znajomych bardzo się zdenerwowała. Trzasnęła kartami i spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem spod którego jednak przebijała zawiść.
"Kto ma szczęście w kartach, nie ma go w miłości" - powiedziała mi, a jej głos przepełniał jad.

Matczyna miłość to najpotężniejsze i najwspanialsze stworzone uczucie...

***

Dawno mnie nie było.
Zauważyłam nowego komentatora! To bardzo szokujące, ale za razem miłe, że ktoś czyta moje umysłowe smuty.
Szkoda, że nasza rozmowa musi toczyć się w tak głupi sposób. Mimo to zapraszam do prywatnego kontaktu via mail, na przykład.

Nie chcę teraz być niemiła. Może źle zrozumiałam Twój tok myślenia, ale taka już jestem, że nie mogę tego teraz zostawić tak samopasem.
Przepraszam więc.

W takim razie może po kolei.
a.) hm. żyć złudzeniami? Ja? Hahahha, już dawno temu przestałam właśnie. Niestety. Złudzenia czasem są dużo... to raczej oczywiste, że przyjemniejsze, ale głównie pomagają przetrwać ciężkie dni. Kiedy rano natarczywy dźwięk budzika zmusza Cię do wstania, po praktycznie nie przespanej nocy, dobrze jest mieć możliwość wyobrażenia sobie, że wstawanie wcale nie boli aż tak bardzo, a codzienność nie chce zadziałać na Ciebie w sposób destrukcyjny.
Złudzenia pomagają. Ale to już przeszłość. Wyzbyłam się złudzeń. Ociekam realizmem codziennej agonii.

b.) nie wiem nawet co na to odpowiedzieć. Sprzeczne sygnały? Podobno mam się wyzbyć złudzeń. Piszę to co myślę, to jak ja odbieram to wszystko. Kto wysyła sprzeczne sygnały? Żyjemy w świecie, w którym ludzie mówią >>idę się wysrać<< gdy ruszają w stronę toalety i >>chce się z tobą ruchać<< na pierwszej randce. Bezpośredniość odarła ludzi współczesności z całej tajemnicy życia. Nie ma tu miejsca na sprzeczne sygnały.

c.) ten punkt odrobinę kłóci mi się z II komentarzem i zawartymi w nim słowami >>interesuje sie psychologia<<. Byłam u naprawdę wielu psychologów i jeszcze żaden nie powiedział mi czegoś takiego. >>Nie usprawiedliwiaj się<<? Czyli co? Całe życie mam "obwiniać się" za jakąś wyimaginowaną z Twojej strony winę? To trochę sprzeczne z kodeksem psychologicznym, nieprawdaż?
Poza tym ja nie chciałam nikomu niczego odbierać. Ja tylko dawałam komuś alternatywę dla innego życia. Nie skorzystał ze swojej szansy, a to już jest jego wybór, jego decyzja. Może jestem ślepa, ale nie widzę tu swojej winy. Czy ja coś komuś narzucałam? Groziła? Nachodziłam kogoś? Próbowałam przekonać za wszelką cenę używając wszelkich dostępnych środków? Kurwa, poczułam się jak Jechowa.
Ja się tylko zakochałam. I to w zasadzie nie była moja wina. Jego też nie. Nie była to niczyja wina. Tak wyszło po prostu. Podzieliłam się tym z nim, a on zrobił to co uważał za najlepsze dla siebie. Szanuję jego decyzję. Ale czy zrobiłam coś złego odkrywając się ze swoimi uczuciami?
Uważam, że lepiej się czymś podzielić, niż dusić to w sobie. To zdrowsze dla duszy. Czy się mylę?

A jeszcze wracając do pierwszych słów tego punktu - >>zastanów się nad swoimi błędami<<. Duh... czy ja właśnie tego nie robię? Czy nie po to własnie jest ten blog? Te wszystkie posty? Te godziny spędzone przed komputerem?
Hm. Może wydaje mi się to błędne, ale tak. Właśnie to próbuję pobudzić w sobie za każdym razem stukając w klawiaturę - siłę dedukcji.
Może wydaję się głupią, pustą laską, ale... No dobra. Nie ma >>ale<<...
Po prostu uczenie się na błędach to chyba dobra sprawa.

***

Miło było przeczytać opinię kogoś innego. Dziękuję Ci Anonimie. 
A Ciebie Igorze pozdrawiam. W związku z Twoimi ostatnimi gratulacjami dotyczącymi mojej osoby postanowiłam zerwać nasz kontakt. Nie chcę abyś miał przeze mnie kłopoty. 

***

Wiem, że już nie znajdę drugiego takiego uczucia...wiem o tym. To co czuję jest niepowtarzalne i... Może nie będę się już pogrążała.
Nie chcę o tym zapominać. A nawet gdybym chciała to nie potrafiłabym.
Pewnie zranię tym wielu ludzi, ale...
Boże, dlaczego wszystko jest tak skomplikowane...
Kończę zanim spadnę na sam dół rowu emocjonalnego, który powstał w moim umyśle.
Mur.
Kartonowy mur.
Buduję na nowo mur z kartonu.






wtorek, 15 lipca 2014


Ni Salomon z pustego nie naleje

***

Cześć! Jestem Karolina, chociaż wolę gdy mówią mi Nefi (to w pewien sposób uwalnia moje artystyczne "ja" ^^' ). Mam 19 lat i urodziłam się w, mniej lub bardziej znanym, owianym lepszą lub (raczej) gorszą sławą,  Gorzowskim szpitalu i już od samego początku sprawiałam problemy. 
Nigdy nie byłam grzecznym dzieckiem. Zawsze chciałam być we wszystkich miejscach jednocześnie, dotykać wszystkiego co ma ciekawe kolory i zadawałam multa pytań. Później doszła do tego jeszcze próżność i egoizm, ale z tym rodzice nie bardzo musieli się użerać, bo wtedy moją oazą spokoju stał się własny pokój i to tam wylewałam swoje smutki w różnych partiach ciała. 
Ilu z Was pomyślało o seksie? Nikt? Ty pomyślałeś, prawda? Bo ja tak. Ale nie, nie o niego chodziło i dobrze o tym wiesz. 
Nienawidzę siebie i swojego życia. 
Ludzie mówią, >>nie doceniasz się<<, >>jesteś wspaniała<<, >>wielu zazdrości Ci życia<<, >>nie doceniasz tego co masz<<. Mówią tak niestety ludzie, którzy znają mnie naprawdę niewiele. Albo i wcale. 
Bo czy podczas 4 spotkań można dowiedzieć się o kimś wystarczająco wiele, aby wyciągać powyższe wnioski? Uważam, że nie. 
Moje życie ssie. Nie chcę użalać się nad sobą, bo nie o to przecież w tym wszystkim chodzi. Chcę to w końcu zapisać w jednym miejscu i może wyciągnąć wnioski - no nareszcie. 
Od samego początku dostaje kopniaki od życia. Do 10 roku życia byłam przekonana, że moi rodzice mnie adoptowali!, a kiedy mama powiedziała, że tak nie jest... no cóż... tak naprawdę do dziś nie mam pewności. (Gdyby któregoś dnia okazało się, że tak właściwie jestem, jakoś nie byłabym specjalnie zrozpaczona...jakoś dziwnie nie pasuję do mojej rodzinki) 
Rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu co odbijam sobie swoim egocentryzmem, wychodząc z założenia, że teraz wszyscy powinni interesować się tym, co mam do powiedzenia, co robię, jak się czuję, ble ble ble. Rly, who cares? Wmawiam sobie, że powinnam być epicentrum życia moich najbliższych, ale ani tak nie jest, ani nie powinno tak być. W ten sposób ranię innych. No... i samą siebie. Bo gdy jestem sama i tracę wszystkich dookoła moje życie traci sens. A przecież nie powinno tak być, prawda? Powinnam umieć cieszyć się samotnością? Prawda...? 
Paradoks polega na tym, że naprawdę lubię być sama. Lubię siedzieć (tak jak teraz) na podłodze, oparta plecami o poduszkę w kształcie głowy krowy i użalać się nad sobą, na głupim blogu, którego nikt nie czyta, jedząc cini minis. Ale lubię taki stan tylko wtedy gdy wiem, że kiedy zamknę komputer mam do kogo się odezwać. I ten ktoś będzie na to czekał. I na to liczył. Inaczej wszystko traci sens. 
Nienawidzę miłości. 
Boję się miłości. Bałam się kochać, wręcz panicznie. Miałam kolegów, ale w zasadzie tylko raz byłam w poważnym, naprawdę poważnym związku, który coś dla mnie znaczył. A później bałam się jeszcze bardziej. Głównie tego, że już nigdy nic nie poczuję. 
Aż poczułam. I to dotkliwiej niż myślałam. 
I co mi po tym? Nic własnie. Chłopak (chyba przez pomyłkę, bo ma wspaniałą dziewczynę) pozwolił mi się w sobie zakochać. I tyle mojego. 
Nienawidzę fałszywych przyjaciół którzy mnie otaczają. 
Wystarczy, że wyjechałam na II miesiące z kraju, ale nadal jestem wśród cywilizacji - mam internet i zasięg, a wszyscy już zapomnieli, że istnieję. 


***

Jestem bardzo autodestrukcyjna. Siedzę, stukam palcami w klawiaturę, a w mojej głowie krążą hordy wrogo nastawionych do mnie myśli. Okrążają mój mur. Mur z kartonu (przypominam). Nie mam niczego na swoją obronę, a mój generał już dawno abdykował. 

***

Siedzę na podłodze. Piszę. Stroję głupie miny do laptopa w nadziei, że w pokoju nie ma kamer i nikt mnie nigdy w takim stanie nie zobaczy. I liczę na to, że to mi jakoś pomoże. Trochę żałosne, co? Jestem królową dramatu pod króliczą łapą. 
Nawet moje gry słów nie mają sensu. 
Damn it. 

***

Salomon też człowiek. Moja prababcia, Salomea, zawsze opowiadała mi przypowieść o Królu Salomonie, II kobietach i dziecku. Przy każdej możliwej okazji, a zaczęła już jak byłam mała. Niestety zanim zdążyłam zrozumieć jej dokładny sens (miałam 8 lat), prababcia odeszła. Jednak historia we mnie siedziała i chyba w końcu wykiełkowała. Chociaż niczym jej nie podlewałam. Co brzmi mega głupio i trochę o(c)hydnie. 

Jeżeli on nic do mnie nie czuje, a najwyraźniej nie bo nie odzywał się od wieków, to chyba powinnam dać sobie spokój. Z niczego nie zrodzi się coś, a moje jednostronne uczucie niczym nie zaowocuje. 

Będę jak kobieta z przypowieści. 
Niech tylko będzie szczęśliwy. 


Amen

niedziela, 6 lipca 2014

Nie rozumiem tego... Nie rozumiem i nie potrafię znieść.


***

Chcę abyś wiedział, że mi zależy. ale nie wiem jak to osiągnąć
Chcę być ważna i potrzebna. ale moja bezradność jest ważniejsza
Chcę coś zrobić abyś wiedział co czuję. jednak nie mam na nic sił

Jesteś zbyt daleko bym mogła chwycić Cie za rękę. Zbyt daleko bym mogła powiedzieć co czuję. Nic by to nie zmieniło, jednak mam taką potrzebę.

Chcę wiedzieć o czym myślisz w każdej wolnej chwili, chcę abyś mi o tym mówił i dzielił się ze mną swoim życiem. Wiem, że nie jestem godna Twojego zaufania, dlatego nawet nie proszę. Choć bym chciała.

Czasem marzę o tym, że wszystko jest proste. Że mam siły aby spełniać wspólne marzenia.
Chciałabym móc Cie gdzieś zabrać, gdzieś gdzie jeszcze nie byłeś, jednak jestem tak słaba...i nawet nie wiem gdzie...
Chciałabym dzielić z Tobą moje wszystkie noce i uczucia, abyś wiedział jak wiele szczęścia mi dajesz. Jednak są to tylko chwile, tak ulotne i nieuchwytne, że nie wiem czy chciałbyś doświadczać tego co ja...
Chciałabym uchylić Ci nieba, chcę Twego szczęścia choć nie wiąże się ono ze mną. Ale skąd mam wziąć butlę aby zamknąć w niej czas...

***

...zamknęłabym w niej nas. Nas dwoje. I kota i psa. Kilka pięknych chmur, trochę słońca i kropel deszczu. Szum drzew, zieloną trawę i ptaka co śpiewałby nam cudownie.
Zamknęłabym szczęście i radość, aby trwała wiecznie i nie przemijała.
Zamknęłabym miłość...

...i tym wszystkim się upijała

***

Czesałabym włosy spoglądając przez rybie oko denka butelki.
Patrzyła na świat zza szklanej tafli.
Jak mała dziewczynka zamknięta... w samej sobie


***

Ciężko nam widzieć to czego nie chcemy. Ciężko śnić i marzyć gdy chcielibyśmy zapomnieć. Ciężko jest czekać na wiadomość, że żyje...

chciałabym umrzeć?

A co jeśli będzie jeszcze gorzej?

***

Chciałabym Cie gdzieś zabrać, tam gdzie jeszcze nigdy nie byłeś. Jednak jest mi bardzo zimno, i tak właściwie nie wiem gdzie.
Chciałabym trzymać Cie za rękę, spać na Twoim ramieniu i całować usta, które całuje inna. Jednak wiem, że nie jestem warta choć spojrzenia.
Chciałabym być przez Ciebie kochana. Jednak wiem, że nigdy nie będę tą, którą wybierzesz.












poniedziałek, 31 marca 2014

...

No kurwa.... 




No jebłam śmiechem i zabiłam świat.
Jak to zobaczyłam to myślałam, że zejdę na zawał.
I ten piękny Johnny ♥
But Blow? Why Blow?
Rozumiem >>blowny<< [dla nieznających w wolnym tłumaczeniu >>dmuchanko<<] ale Blow?

#edit [i ten dopisek >>i chcesz więcej<<   -.-'  ]





Świat mnie nienawidzi.

***

no cusz...
Trochę wyszłam z wprawy pisania.

U mnie nic
Nadal żyjem.

thats all i must to say

adiós

wtorek, 18 lutego 2014

Hamunaptra...



Już...już wiem
Dlaczego wszystko co proste przychodzi z takim trudem?
Tak, masz racje anonimie - znudziło mi się
Jestem człowiekiem cierpiącym na nudę życia dlatego użalam się nad sobą regularnie
Cóż za bullshit - aż się ciśnie
Lecz nic nie powiem. Głowa do góry Nefi, rób swoje dalej.

Odkryłam co mi jest. Po milionie wizyt u psychologów i psychiatrów, tonie zjedzonych psychotropów, sama doszłam do tego, co mi szkodzi.

Miłość, panowie i panie. Zabija mnie miłość.
Urodziłam się w złej epoce.
Teraz już nikt nie kocha tak jak robiło się to kiedyś.
Teraz już dla was nic nie ma znaczenia, dla was - ludzie rzeczywistości

Zabija mnie to, że pragnę być kochana.
Odkryłam, że to właśnie miłość jest moim życiowym paliwem.
Nic się nie liczy gdy jej nie mam i nic nie ma wtedy znaczenia.

A kiedy kocham...? No cóż...jestem innym człowiekiem.
Są ludzie, którzy znają mnie TAKĄ, zakochaną i inną. Mówią mi czasem, że tęsknią za tamtą mną.
Ale co ja mam na to poradzić, kiedy tak już najwyraźniej musi być?

I nie, nie jest to następny potok użalania się nad sobą pieprzony Anonimie, któremu najwyraźniej wszystko w życiu wychodzi wprost idealnie i nigdy nie miałeś ochoty po prostu się gdzieś wyżalić.
Poza tym chciałabym zaznaczyć, że nikt siłą Ci tego czytać nie każe. To tylko litery, słowa, zdania i moje cholerne myśli, które wyciekają z przepełnionej czary mojego umysłu i lądują tutaj. Nikt nie sadza Cie przed komputerem i nie każe czytać tego przystawiając Ci jednocześnie shotgun'a do skroni.
Więc łaskawie odpierdol się z komentarzami "Jeszcze ci się to nie znudziło?" bo komentarze tego typu nie są mi potrzebne. Jeśli masz do powiedzenia coś niezwykle ciekawego to zapraszam, a w przeciwnym razie? ... no cóż... wypierdalaj

Wracając do tej miłości mojej nieszczęsnej, która sen codzienny spędza mi z powiek... Czy aż tak trudno jest mnie kochać?


***

Wznawiam poszukiwania Hamunaptry. Może choć tam przyjmą mnie wśród swoich i należnie potraktują. Byłoby przyjemnie znaleźć w końcu swoje miejsce na świecie.
Póki co ciężko mi je dostrzec...

***

Teraz kiedy już wiem, w zasadzie trochę mi lżej. Wiem czego mi brakuje i wiem, że wyklucza się to z tym co być może kiedyś osiągnę.
Humph...
Cóż by tu jeszcze powiedzieć...
Jestem...jestem może...
Jestem odrobinę...szczęśliwsza...?
Tak
Tak, właśnie.
Jestem odrobinę szczęśliwsza.

***

Bez świadomości wariactwa.
Z wiarą w nieistniejącą miłość.
Z brakiem nadziei na dalsze życie.

Tak
Jestem szczęśliwsza

***


I spojrzała Afrodyta
Ze łzami jej cierpienia w oczach
Z przychylnością kobiety
która rozumie

I tchnęła oddech
W kamienne wargi jego piękności z jej wyobraźni
Aby szeptać mógł do ucha rozkosze
Zakryć ból rzeczywistości

Spojrzała Afrodyta na mnie
Ze łzami mej agonii w oczach
Z przychylnością kobiety
która rozumie

I pchnęła kandelabr
aby uciął mi głowę wypełnioną nadzieją
Z ostatnim spojrzeniem utkwionym w mych oczach
przepełnionych rzeczywistością







niedziela, 2 lutego 2014

...

Ściera... Szmata...
Potraktował mnie jak zwykły ręcznik do wytarcia zabłoconej podłogi...
Dlaczego?
Po co?
Nie mi to wiedzieć...
Przyszedł...powspominał przeszłość...pocałował?...poszedł

i tak wygląda życie
wszystko co czegoś warte odchodzi

ode mnie

przynajmniej

***

Ściera.
Wytarł mną swoje ego po czym złamał.
O ile szmatę można złamać.

***

Jeszcze chyba nie bolał mnie tak płacz
Oczy pieką mnie tak jakby ktoś sypał mi do nich sól...
Może to przez katar...tak...może...

***

Podjął decyzję - to zawsze coś
Będzie żałował? - życzę mu z całego serca aby nie
Czy chciałabym coś zmienić? -...oczywiście

***

ROK
jebany rok
nie odzywał się
jedynie pojedynczo


a wystarczyło mu jedno spotkanie
aby przywołać we mnie to co było


faceci to dranie...

***

dranie, którzy robią nami pranie

***

umc umc umc

***
***

Nie mam już sił.
Nie chce dalej kłamać
I udawać


i żyć

***

K o c h a m
ale to już nic nie znaczy
decyzja zapadła

***

nawet nie wiedziałam jak mam się zachować
chciałam go przytulić, ale chyba wpadłabym w histerie
płacz
łzy
nah

unikałam spojrzenia
budowałam forty
z kartonu mojej dumy
ze ścinków emocji
z bezsilności

kartonowe forty
*prychnęła pogardliwie*
no cóż...muszą wystarczyć

***

rozdrapałam sobie kark
leci mi krew
wbijałam paznokcie
poprzyklejały mi się włosy
i chustka
jakoś musiałam się uspokajać, prawda...? ...prawda...?

***

Trzęsłam się cała
teraz mogę się oszukiwać
Teraz mi łatwiej
wmawiać sobie
Że to wszystko wymyśliłam
tak bardzo bym chciała
Że on wcale ze mną nie przebywał
choć robił to najprawdziwiej
Że wcale tego nie powiedział
choć jego słowa wyryły się na moim sercu ... znów

Teraz mi łatwiej
samej w pokoju
Oszukiwać się
przytulając...Misia...
A wtedy chciałam płakać
i krzyczeć
I błagać by zmienił zdanie
ale mi nie wolno
To jego decyzja
nie mam prawa jej podważać

***

ostatnia nadzieja
Czym teraz mam oddychać?
prysła
Nawet tlen już nie smakuje tak samo!
na zawsze...

***

Jestem psychiczna
Powinni mnie zamknąć
Wymyśliłam sobie, że do mnie przyszedł
On
Mikołaj
I powiedział
Co takiego właściwie?
Lepiej się nie zastanawiać...to było coś smutnego
I dlatego teraz moje oczy łzawią krwią
A nie, to nie on przyszedł
To ja byłam u niego
Ale jaka to różnica
Ważne to, co powiedział
A powiedział
Choć tylko w mojej wyobraźni

***

Powinni mnie zamknąć
nie wiem już co jest realne
a co zmyślone

***

for ever alone... z jednorożcami... a właściwie ... już tylko jednym...
resztę zabił

***

Całkiem zabawne
usłyszeć od obcej sobie osoby
Mi obcej
Bo Jemu nie
On go zna
Ale ja go nie znałam
Do dziś
do wczoraj
Nie ważne
Nie znałam
A na pożegnanie powiedział mi:
"Mikołaj jest debilem, że cie zostawił"

usłyszeć coś takiego?
skąd on wiedział?
co mu przyszło do głowy?

nie pomyślał o tym,
że może...
...sobie zasłużyłam?

***

Mam dosyć kłamstw...

***

Yap, i'm fine, thx 4 asking :s


***

- Wszystko jest ok?
- Tak mamo, chyba strułam się czymś na imprezie...


***


tak, wiem...

A miałam już nie pisać
A miałam już  być cicho
\
A życie miało być inne...




Wszyscy przechodzimy rozczarowania...



sobota, 7 grudnia 2013

My imagination ... just and only



22:22 ♥



     Spogląda na niego mrużąc powieki i uśmiechając się zaczepnie.
     On siedzi na łóżku, z padem w ręku i wybija kolejne moby, udając że nie zwraca na nią uwagi. Tak naprawdę cała sytuacja niezmiernie go bawi. A zwłaszcza fakt, że już dwukrotnie minęła jej kolejka, a on nie miał najmniejszego zamiaru oddawać jej zabawki. 
     Wczuł się w grę i nie zauważył kiedy skoczyła w jego kierunku i śmiejąc się zaczęła zabierać mu pada. 
     - Żartujesz sobie?! - krzyknął pomiędzy śmiechem. - Byłem już tak daleko! A teraz na bank mnie zabiją bo nawet nie wiem co robię! Nefi, zejdź ze mnie! 
     - Oddawaj pad i przyznaj, że teraz moja kolej! - powiedziała pochylając się nad nim. 
     Tak właściwie cała ta scena musiała z boku wyglądać niezwykle komicznie. On leży na plecach, a ona siedzi na nim trzymając go za nadgarstki i patrząc na niego groźnie, gdy on śmieje się do rozpuku. 
     - Dobra, dobra. Masz - powiedział zrzucając ją z siebie. 
     Uśmiechnęła się triumfalnie po czym odłożyła pada na komodę. 
     - Serio!? - krzyknął patrząc na nią z niedowierzaniem.
     Zignorowała jego pytanie i zaczęła sadowić się wygodnie na przeciw niego. 
     - Mam dla Ciebie prezent urodzinowy - powiedziała patrząc na niego z uśmiechem. - Zamknij oczy. 
     - Ale po co? 
     - Zamknij proszę... 
     Spojrzał na nią z dezaprobatą, ale z ociąganiem zamknął oczy. 
     Zamachała mu dłonią przed oczami aby upewnić się, że nie podgląda i z uśmiechem zabrała się do dzieła. Skupiła się na moment i zaczęła wymazywać wszystkie elementy pokoju. W zamian za to stworzyła jaskinię z kamienia, łóżko z czerwonym materiałem, crafting table i jeszcze kilka innych, pasujących do całości, niezwykle kwadratowych rzeczy.
     - Dobrze, możesz już otworzyć - szepnęła napinając się w oczekiwaniu na jego reakcję. 
     - Naprawdę nie wiem Nefi, czemu miało to słu... - zaczął mówić otwierając oczy, lecz nie zdążył skończyć bo jego usta zamarły w wyrazie zdziwienia. 
     - Nie wiedziałam co powinnam dać Ci na urodziny - zaczęła po cichu. - Więc pomyślałam, że to będzie dobry pomysł. W końcu tak lubisz tą grę... 
     Wstał i zaczął się przechadzać dotykając wszystkiego po kolei. Szokował go fakt, że wszystko wygląda tak naturalnie i prawdziwie. Zamrugał kilka razy aby upewnić się, że to co widzi nie jest halucynacją. 
     - Ale jak Ty to...? - zapytał nie dowierzając 
     - Zaraz Ci pokarze - odpowiedziała nagle zadowolona z jego reakcji. - Jeśli będzie Ci lepiej, to możesz zamknąć oczy, ale nie musisz, choć na początku jest tak łatwiej. 
     Spojrzała na niego ciekawa co zrobi, ale on jedynie patrzył na nią z wyczekiwaniem. 
     - Teraz musisz wyobrazić sobie coś bardzo dokładnie, ze wszystkimi szczegółami. Uwierzyć, że to tu jest - powiedziała to tonem jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. 
     Westchnęła widząc jego zmieszany wyraz twarzy. 
      - Zobacz - mówi i wyciąga przed siebie rękę. - Wyobrażam sobie teraz czerwonego tulipana. Ma twardą, ciemno zieloną łodygę i grube płatki. Jego czerwień intensywnością przypomina krew, a zapach który wydziela jest niespotykanie przyjemny. 
     Słuchając patrzy oczarowany jak to co mówi zamienia się w rzeczywistość. Jeszcze nie skończyła opisywać tego o czym myśli, a na jej dłoni leży już idealny, krwiście czerwony, tulipan. 
     Podnosi się i wręcza mu go jako manifestację swoich uczuć jednak on zbyt zaaferowany unaocznianiem nawet nie odczytuje jej intencji. 
     - Więc mogę stworzyć wszystko? - pyta, a jego podekscytowanie jest tak wielkie, że aż zapaliły mu się oczy. 
     - Oczywiście - odpowiada. - Co tylko zechcesz. 
     Opuszcza dłoń z tulipanem i spogląda na niego smutno, podczas gdy on głowi się nad tym co by tu unaocznić. 
     Zerka na nią niepewny, po czym zamyka oczy i skupia się na czymś intensywnie, a kiedy je otwiera stoi przed nim Sasha Grey w stroju kąpielowym, wysmarowana oliwką do ciała. 
     Chłopak śmieje się głośno po czym zmienia ją w Yeti. 
     Unaocznianie idzie mu coraz to lepiej. Już po chwili Minecraft'owa jaskinia wypełniona jest najróżniejszymi rzeczami i biegającymi zwierzętami. 
     Ona jedynie stoi w miejscu i obserwuje jego radość ze stwarzania nowych rzeczy. Uśmiecha się za każdym razem gdy coś mu nie wyjdzie i poprawia niedoskonałości. 
     On jest zafascynowany zabawą w stwórce. Wymyśla ptaki, drzewa, kilka wiewiórek i nawet małego Slime'a, który skacze dookoła, a potrem tworzy jeszcze masę innych rzeczy. Kiedy unaocznianie mu się nudzi po prostu obraca się i przygląda temu co stworzył. 


***

     Machnęła dłonią i usunęła wszystko co ich otaczało, a zamiast tego wymalowała im krajobraz z pocztówki, która wisiała u niej w domu na lodówce. Wielki wodospad, miękka i zielona trawa, na której źdźbłach mienią się kryształki rosy. Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do niego. 
     Stworzył właśnie orła i kolorował mu pióra tęczą. 
     - To wszystko jest takie niesamowite - powiedział podnosząc na nią wzrok. 
     - Wszystkiego najlepszego - szepnęła przytulając go mocno. 
     - Ale jak to jest możliwe? - pyta odsuwając się od niej i tworząc setki kolorowych motyli. 
     - Zabrałam Cie do mojej wyobraźni, w niej wszystko jest możliwe - mówi delikatnie dotykając jego policzka, jednak odsuwa się widząc, że nie jest to coś na co miałby ochotę. - Możesz stworzyć tu wszystko czego tylko zapragniesz. Wszystko czego Ci brakuje - dodaje spuszczając wzrok i unaoczniając małego serwala, który teraz łasi się do jej łydek. 
     Chłopak zamyśla się na chwilę. Zamyka oczy, ponieważ chce być niezwykle dokładnym. Nie jest taki sprawny w unaocznianiu jak ona, więc kiedy zaczyna modelować swoje myśli, pojawia się ich migotliwy kontur. 
     Ona zamiera w miejscu przytulając kota do piersi. Łzy stają jej w oczach kiedy uświadamia sobie co...lub kogo chce on unaocznić. "Wszystko czego Ci brakuje" - przypomina sobie swoje własne słowa i ostro się za nie karci. Czuje, że zwierzak szamocze się w jej ramionach więc wypuszcza go i podchodzi bliżej unaocznionej już dziewczyny. Wyciąga rękę żeby jej dotknąć, lecz w porę zwalcza tą potrzebę. Czuje jak w jej oczach zbierają się łzy... jak wszystko w niej umiera.
     - Jest piękna - szepcze przyglądając się jej kasztanowym włosom i jasnej cerze. 
     - Tak... I cała moja - jego głos wypełnia taka duma, że niewypowiedziany ból przeszywa jej serce. 


***

     Krzyczy szarpiąc się we własnych myślach. Rozbija wszystko na najmniejsze cząstki materii. Usuwa wodospad, trawę, kamienie, biedronki, rosę, tęczowego orła i czającego się na niego kota. Jego. Pozostawia tylko ją. Tak piękną i niesamowitą. Taką stworzoną wprost dla niego. 
     Przygląda się jej uważnie po czym wybucha głośnym płaczem przez co nie jest już w stanie zobaczyć niczego więcej. Łzy spływają po jej policzkach skapując w pustą przestrzeń wyobraźni. 

***

      Otworzyła się przed nim jak przed nikim innym wcześniej. Chciała aby dobrze ją poznał. Ale on tego nigdy nie potrzebował. 
     Poczuła przeszywając ból w klatce piersiowej i skuliła się w sobie. 
     Nie miała siły na nic więcej. 
     Zawiesiła się w przestrzeni wyłączając myślenie. Po prostu trwała. Rozpaczając nad nicością. 

***

     Kiedy uspokaja się trochę tworzy na nowo trawę. Tym razem jest mocno zielona i wysoka, jednak niezwykle miękka. Kładzie się w niej. 
     Zamyka oczy i wczuwa się w ciche granie świerszczy. Delikatna, chłodna bryza owiewa jej mokrą od łez twarz, pozostawiając delikatne pocałunki. 
     Otwiera oczy, w których nie ma już uczuć.
     Białą próżnię zamienia w czarne sklepienie. Wyciąga palec i włącza kilka gwiazd. 
     Pisze w powietrzu jego imię. 
     Później jej imię. 
     I swoje też. 
     Zaczyna myśleć. 
     Wymazuje siebie. 
     - Tak dużo lepiej - szepcze, po czym wyłącza wszystko. 





czwartek, 5 grudnia 2013

Reifikacja*

* uprzedmiotowienie




***

     Dziś nie wytrzymała. 
     Po prostu pękła. 
     Przytuliła się do niej i na chwilę zapomniała, bo ramiona przyjaciółki zapewniły względne poczucie bezpieczeństwa, miłości i bycia potrzebnym. Jednak nie minęło trzydzieści sekund kiedy jej serce napełniło się jeszcze większym bólem i pustką...nadęło się i...pękło, a wraz z nim wszystko dookoła. 


***

     - Patrzy się. 
     - Kto? 
     - ON, nie rób ze mnie idiotki, przecież wiem.
     - Dlaczego to robi? 

     - Mnie pytasz? To na Ciebie patrzy


***

     Była tak zaskoczona kiedy łzy zaczęły ściekać jej po policzkach i wsiąkać w odziane w koszulę ramię przyjaciółki, która przytulała ją mocno nie świadoma tego, że jedynie pogłębia jej ból, była tak zaskoczona, że nie wiedziała co powinna właściwie zrobić. 
     Więc po prostu stała i trzęsła się w jej ramionach pozwalając łzą pokazywać jej słabość.
     Do tej pory się jej udawało, od początku tygodnia wręcz z dumą nosiła maskę innej dziewczyny zdejmując ją dopiero w domu. 
     A teraz pękła. 


***

     Nie mogła pozbyć się zażenowania w stosunku do samej siebie. Sądziła, że kiedy pozwoli Mu żyć własnym życiem, że przestanie się wtrącać i zamknie go w sercu otoczonego grubym murem, aby choć tam był tylko dla niej, i zacznie udawać, że gra w Jego grę, sądziła, że będzie wtedy choć pozornie lepiej. 
     Dla niego może jest...tego nie wiedziała...
     Wiedziała natomiast, że udawać może tylko przed innymi, grać dla publiki, przed samą sobą nie potrafi. Jednak dziś wszystko wymknęło się spod kontroli. Kilka niefortunnych sekund. Jedna nierozważna myśl, która przedarła się do jej umysłu wywołana słowami przyjaciółki. Co prawda po chwili słabości otrząsnęła się i znów założyła maskę, uśmiechnęła i próbowała obrócić wszystko w żart. 
     Jednak stało się. 
     Wie, że nie jest już tak wiarygodna jak była wcześniej. Nie cofnie już łez, nie wymaże okropnego i żałosnego współczucia, które teraz maluje się w oczach przyjaciółki, tego którego miała nadzieje nigdy nie zobaczyć. 

***

     Dociera do niej beznadzieja, w której tonie. Przytłacza ją napływająca świadomość tego, że nic nie zmieni. 
     Udawanie niczego nie da. 
     Od teraz tak będzie wyglądało jej życie, bezsilna, czysta koegzystencja. 
     Teraz to wie. 
     Nadzieja umarła...umarła w momencie w którym pozwoliła łzom popłynąć, w jednym ułamku sekundy. 
     Lub wtedy gdy zobaczyła w oczach przyjaciółki to obrzydliwe współczucie. 


***

     Chciała być silna. Chciała dać sobie radę sama. Nie chciała współczucia, może jedynie zrozumienia, ale ono i tak niczego by jej nie dało. 
     Jej pieprzona duma legła w gruzach. 
     A ona po prostu stała tam, i płakała w jej ramie, jakby świat który ją otacza, zatrzymał się i cierpiał razem z nią...






poniedziałek, 25 listopada 2013

Melancholik




     Zwolniła się ze szkoły i wróciła wcześniej do domu z wewnętrznym postanowieniem nieużalania się nad sobą. I po przekroczeniu progu swojego pokoju wytrzymała z tym założeniem całkiem długo, dobiło PRAWIE minuty. Nowy rekord.
     Upadła na kolana i kuląc się, zaciskała ramiona wokół głowy próbując ochronić się przed bombardowaniem nagłych, nieprzyjemnych myśli. Niestety na próżno. Płakała cicho plamiąc tuszem jasne spodnie. Pięści zacisnęła we włosach, które mu się nie podobały, i ból krwawiącego serca chciała przysłonić bólem fizycznym.
     Nie udało się.
     Próbowała zebrać się w sobie, żeby za pomocą małych, białych przyjaciół stoczyć się jeszcze niżej, jednak nawet na to nie potrafiła znaleźć siły.
     Jedynie klęczała skulona na ziemi, trzydzieści centymetrów od dywanu.

***

     „(…)tylko niepotrzebnie daję ci nadzieje” – słowa wypowiedziane z taką pewnością i przekonaniem… krążyły w jej organizmie razem z krwią i zatruwały wszystko, co do tej pory jeszcze choć sprawiało wrażenie działającego.
     Zabił ją z uśmiechem na twarzy, a ona mimo to stała obok, próbując obrócić sprawę tak, aby to jemu było jak najlepiej.
     Znów poczuła to uderzające zimno i chłód jego słów. „Nie powinienem…”. Zakręciło jej się w głowie choć miała zamknięte oczy i leżała na podłodze.  
     Piekące łzy na nowo zebrały się kącikach oczu czekając na pozwolenie aby popłynąć.
     Pozwoliła.
     Więc popłynęły.
     Wciągnęła ją ciemność.

***

     Krzyczała głośno w głębi serca, które złamał dzisiejszego dnia. Bardzo chciała żeby to usłyszał, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że to niemożliwe.
     Delikatny dotyk na jej ramieniu spowodował, że wróciła do swojego pokoju. Nadal leżała na ziemi, zwinięta w kłębek i trzęsła się z zimna oraz emocji.
     Siedział na dywanie z paczką chusteczek w ręku, wyciągając je znacząco w jej kierunku. Poczęstowała się jedną obrzucając go słabym spojrzeniem.
     - Jaka szkoda, że nie jesteś tym prawdziwym – wyszeptała wycierając mokrą twarz.
     Chłopak wzruszył ramionami, wyciągnął z kieszeni telefon w celu sprawdzenia godziny, po czym spojrzał na nią tym nieokreślonym wzrokiem i zniknął.

     - Tak czułam, że to zrobisz – powiedziała w pustą przestrzeń pokoju zaciskając palce na chusteczce. 







środa, 20 listopada 2013

Antypoda

   



     W natłoku ludzi, mnogości głosów, pytań i zarzutów. - Sama, pozornie sama. 
     W korowodzie myśli co dążą do destrukcji. W hałasie bezdusznego pokoju. W pustym towarzystwie ślepców. 
     W otoczeniu pytań co nie oczekują odpowiedzi. Tonąc w sztuczności każdego z gestów. Rozmawiając z nieistnieniem. Dusząc się rdzą... 
     Wyprana z emocji, jedynie silnie kochając nieosiągalne, z naręczem marzeń niespełnialnych idąca, na kruchej nadziei się opierająca i nieustannie wewnątrz drżąca... Sama... Tak przeraźliwie i pozornie sama... 


     Co z tego, że otaczają mnie ludzie, jeśli żadne z nich nie chce mnie zrozumieć. Każdy widzi we mnie beznadziejnie użalającą się nad sobą dziewczynę, ale nikt nie chce mi pomóc. Ponoć jestem burżujem, zapatrzonym w siebie dzieciakiem, który miał w życiu zbyt łatwo i wszystko podawane mu jest na tacy, zapatrzoną w siebie egoistką... Wytykają mi mój ulubiony "suczing". Szkoda tylko, że Ci ludzie mnie nie znają. Dlaczego nie chcą znać?
     Złe pytanie, wiem dlaczego. Styl amerykański. Szklanka nie jest do połowy pusta, lecz do połowy pełna. Ja wiem. Ja rozumiem. Ale jeśli wymaga się tego ode mnie, dlaczego nie od innych? Dlaczego ja mam się uśmiechać i udawać, że jest ok, gdy inni mówią mi, jak to nie jest im źle?
     Nie chcę być pod tym względem traktowana inaczej.
     Naprawdę
     Nie trzeba







sobota, 16 listopada 2013

Halucynacje

</3


      Weszła do pokoju i rozejrzała się ślepo. Mechanicznymi ruchami odwiesiła torbę na wieszak i zdjęła buty, aby nie rysować paneli, ani nie brudzić ukochanego przez nią, fioletowego i puszystego dywanu. Łyknęła i popiła. Dla zabicia czasu, schematycznymi ruchami, zaczęła sprzątać nieistniejący bałagan. Zrozumienie, że przestawianie przedmiotów nie ma tu najmniejszego sensu, zajęło jej kilkadziesiąt minut. Usiadła na fotelu i ukryła twarz w dłoniach. 
      "Proszę bądź, proszę bądź, proszę bądź..." - powtarzała jak mantrę w myślach, zaciskając mocno powieki tak długo, aż...
      Drgnęła. 
      Z wyraźną niepewnością rozsunęła delikatnie palce i bardzo powoli otworzyła jedno oko. Jej serce zatrzymało się na moment, a ułamek sekundy później biło już z zawrotną szybkością. Uśmiechnęła się, na początek delikatnie, aby jej radość nie zaburzyła wyobrażenia, ale później nie wytrzymała i wygięła wargi w sposób, w jaki nie robiła tego od bardzo dawna. 
      Zerwała się z miejsca i szybkim krokiem ruszyła w jego stronę. Siedział na łóżku, wpatrzony w swój telefon i całkowicie nieświadomy jej ekscytacji. Opadła obok niego, wyrwała mu komórkę z ręki, położyła na stojącej niedaleko komodzie i wyszczerzyła się do niego. Spojrzał na nią groźnie jednak całkowicie go rozbrajała, więc oboje wybuchli głośnym śmiechem. 
      Zaczęli rozmawiać, siedząc niedaleko siebie i gestykulując, a ona momentami milkła, jedynie napawając się jego niestałą obecnością, lecz on ściągał jej uwagę patrząc na nią z wyrzutem. Szybko go przepraszała i wszystko wracało do normy. 
      Siedzieli tak kilka godzin, aż wydał się jej nią zmęczony. Nie chciała zajmować mu życia... chociaż ona chciała być jego życiem... Mimo wszystko wiedziała, że nie jest, a on nie jest jej. Zamknęła więc oczy, i objęła się ramionami. 
      - Dziękuję Kochanie - szepnęła tracąc to nieznajome, ale jakże przyjemne i upragnione, ciepło.
      Uniosła powieki. Leżała na dywanie przyciskając kolana do klatki piersiowej. Czerwone oczy piekły ją od gromadzących się łez, jednak nie chciała pozwolić im swobodnie płynąć po policzkach i żłobić oznaki słabości. Ostatkami swoich sił zamykała emocje, upychała je za prowizoryczną ścianą z kartonu, która niegdyś była potężnym murem. 
      Zaśmiała się gorzko. 
      Pokój był pusty



~ przecież nie można mieć wszystkiego, za to nic...jest darmowe

niedziela, 3 listopada 2013

Cisza samotności...

"Lepiej smucić się i kochać, niż żyć bez miłości w szczęściu..."

~ napisał i zapomniał..., a ja pamiętam

***

Lepiej...
Lepiej...jest...już...


Chyba

Zdaje mi się, że powoli zaczynam się godzić z obrotem sprawy.
Tak wiem, już czas najwyższy, jednak są rzeczy z którymi nie pogodzę się już nigdy.

Nigdy. Chyba.
Słowa klucze.

***

Oh tak... życie jest takie piękne.
Czekają mnie kolejne dni gromkiej ciszy spadającej na mnie, za każdym razem, gdy jesteś... przechodzimy koło siebie bez tego głupiego "cześć", nawet nie jakby między nami nic nie było, ale jakbyśmy nigdy się nie znali...
A ja jedynie za każdym razem zmuszona jestem opuszczać głowę, bo już coraz rzadziej udaje mi się hamować łzy gromadzące się w oczach.
Przechodzimy koło siebie, ja cała spięta w oczekiwaniu, Ty rozluźniony w obojętności... bez słowa... kiedy ja chciałabym krzyczeć STÓJ! ZACZEKAJ! Spójrz na mnie...ja tu jestem... , i każda komórka mojego ciała wyrywa się aby to właśnie zrobić, lecz wypływa strach przed Twoją złością, i jedynie przemykam szybko, starając się odciąć myślenie.
Mijamy się bez słowa, jedynie z moim, nienaturalnie szybkim, biciem serca, które mam wrażenie słyszą wszyscy dookoła...
Czasami tak sobie wyobrażam, że podchodzę do Ciebie i mówię wszystko co myślę...lecz tylko sporadycznie...wolę nie marnować sił na nieziszczalne...


Ta.
Macie racje.
Lepiej głupio skakać i sztucznie krzyczeć ile sił w płucach, jakie to życie nie jest cudowne.
Ehhhhhhh... Whatever...

***

Kupiłam nową maskę. 
Starej już nie umiem ubierać, jestem na nią za słaba. 
Nowa nazywa się "zimna suka"
Pochwaliłam się nią już Mariuszowi. 
Stwierdził najwyraźniej, że mi pasuje bo od tamtej pory się nie odzywa. 
Jeszcze właściwie jej nie nosiłam...przymierzałam tylko...
, ale nazywa się obiecująco.

***









Guess I'd rather to be hurt than feel nothing at all



poniedziałek, 21 października 2013

Oblivio signum neglegentiae...



Czy z dnia na dzień, nie powinno być coraz to lepiej?
Może w pewnym sensie jest.
Pożera mnie znieczulica.
Zaczyna być mi wszystko jedno.
Lecz z drugiej strony gdy odepchnięcie rzeczywistości ustępuję pojawia się ból nie do zniesienia.
Zaczynam mieć dość tego wszystkiego.

***

Rozkręciłam dziś pierwszą w swoim życiu temperówkę. Zawszę śmiałam się z ludzi którzy to robili, uważałam, że szkoda zachodu. I właściwie miałam rację.
Dla zainteresowanych - żyletki są zdecydowanie ostrzejsze.

***

Nienawidzę gdy ludzie mnie olewają.
Zresztą, jak widać po temacie post'u.
A ostatnio wszyscy mają ku temu tendencję - do nieodpowiadania mi.
To bardzo denerwujące.
Zwłaszcza, że nie jestem osobą, która pisze po to, aby zabić czas...

***

Ostatnio wróciłam do łaciny...brzmi tak czarno-magicznie.
No i ma taki plus, że jak czytasz w łacinie to nawet nie musisz wiedzieć o co chodzi, a i tak jest zabawnie.
A znając 10 słów możesz przeczytać wszystko.
Czy to nie piękne?

***

Est enim proprium stultitiae aliorum vitia cernere, oblivisci suorum...
~ Cyceron, Rozmowy tuskulańskie 





poniedziałek, 7 października 2013

Konflikt wewnętrzny

Nawiązałam wczoraj kontakt z osobą, z którą nie rozmawiałam już... huh, no od bardzo dawna. Niestety, a może i stety, nasze rozmowy nigdy nie były na zasadzie "Hej. Co tam? Spoko. A to spoko". Nigdy w życiu się nie spotkaliśmy, ale rozmawiać potrafimy jak nikt. Nie płakałam mu w rękaw, bo i po co? Bez owijania w bawełnę powiedziałam o moich zapędach samobójczych. I nie usłyszałam, tak jak w innych przypadkach >>głupia jesteś<<, tylko:

W takim razie Nefi, dlaczego jeszcze żyjesz?

***

A no nie wiem właśnie dlaczego... Wiem, że nie odpowiedziałam Ci na to pytanie wtedy, ale nie potrafię chyba. Z jednej strony bardzo chcę żyć (już nie mówię tutaj nawet o tym, że mam nadzieję), ale raczej o fakcie 3 sekundowego kontaktu wzrokowego dziennie. Nawet jeśli polega on na przesłaniu mi informacji w stylu >>odpierdol się<<. No i wyklucza weekendy oraz dni, które On uważa za weekendy.
A z drugiej strony przeraźliwie bardzo chcę się zajebać. Bo odczuwam wrażenie, że jestem już zbędna na tym świecie i nie ma tu dla mnie ani troszkę miejsca.

***

Bardzo dziwny...był ten dzień.
Nie wiem właściwie czy nazwać go czymś super, mega przyjemnym, czy może raczej odwrotnie...
Na pewno będę go wspominała jeszcze przez dłuuuuugi czas.


...i tak,
już tęsknię

***

(...) bo słaba to miłość która sprawia że zamiast być szczęśliwa jesteś smutna.
Nikt nie powinien godzić się na to by być dwójką dla kogokolwiek.Nie czekaj na osobę która daje ci jej złudzenie tylko na chwilę, a większość czasu woli inną i daje ci cierpienie.

- bardzo mądre słowa jak na Ciebie Igorze iks, jedyny komentatorze tego bloga i osobo spamiąca mi na gg słowami "dobranoc", prawie co wieczór.
No i nie wiedziałam, że aż tak bardzo się przejmujesz moim losem.

Owszem, zgadzam się z powyższym, jednak nie wiesz jak to jest być na moim miejscu. To nie jest w zasadzie tak, że ja - głupia małolata - zakochałam się w jakimś gościu i teraz nie mogę się odkochać. Bo ja... no... Kuźwa. Ja nawet nie widziałam, że on ma dziewczynę, ok? Później myślałam, że to wszystko jest jakąś wielką ściemą. A skończyło się tak, że rozstałam się z chłopakiem, który mnie kochał bo ON uznał, że tak będzie najlepiej.
I co? I okazało się, że On znalazł sobie zabawkę. Głupią, naiwną i nie wiadomo jeszcze jaką Nefi, która uwierzyła w kilka słów za dużo i była na tyle ślepa aby pozwolić na to wszystko.
Tak doprowadziłam się do stanu obecnego.
Nie pamiętam już kiedy POZA DZIŚ śmiałam się z własnej woli, a kiedyś robiłam to nieustannie.
Nie pamiętam kiedy nie musiałam udawać.
Nie pamiętam wielu rzeczy z mojego, chciało by się powiedzieć, poprzedniego życia, sprzed kilku miesięcy.
Ja wiem, że wam wszystkim to wydaje się tak proste i oczywiste, ale takie nie jest. Przynajmniej dla mnie.
Jestem osobą dla której wszystko ma znaczenie, każdy gest, każde słowo, każdy czyn. Nie potrafię sobie poradzić z tym co stało się teraz.
Wszyscy mi mówią, że zapomnę. Ale ja nie zapomnę. Będę pamiętała coraz bardziej.
Tak jak było wcześniej.
I to wszystko się kumuluje.
I gromadzi.
I zbiera.
Aż w końcu wybuchnę.
A ludzie pokroju mojej Klaudii oraz Ciebie Igor, powiedzą - bez sensu, przecież jej życie było takie ok.
Każdy żyje tym co ma.
Ja żyję tym czego nie mam.
Jak długo jeszcze?

***

Wyszła z pokoju i już zamykając drzwi sięgała do kieszeni po telefon. Znajdował się w lewej łatce na koszuli. wyciągnęła go i zaczęła wystukiwać słowa. Przeczytała uważnie to co napisała. Przeszła kilka następnych kroków po czym pokręciła głową i usunęła wszystko, a w zamian za to wysłała 'To było serduszko.'
Przeszła przez korytarz myślami będąc gdzie indziej. Prawie zabiła się o zbyt długie sznurki w gorsecie, który wywołał dziś tyle politowania w oczach ludzi, że najchętniej wyrzuciłaby go do śmieci. Jednak wiedziała, że go zostawi. I będzie go nosiła. Jako tarczę. Dla serca. Aby już na zawsze został w nim tylko on. 
Bezwiednie sprawdziła telefon, bezcelowo właściwie, wiedziała, że nie dostanie odpowiedzi. 
Zatrzymała się na moment, wzięła głęboki wdech i namalowała na swojej twarzy sztuczny uśmiech, który jednak zmył się równie szybko jak pojawił. Nie miała na to siły. Opuściła, więc potulnie głowę i weszła do klasy, nie przepraszając, nie czuła takiej potrzeby. Wiedziała, że nauczycielka coś do niej mówi, ale nie bardzo ją to interesowało. Odpowiedziała kobiecie tylko, że mogłaby zacząć lekcję, jeśli tak bardzo chciała aby na niej była. Wiedziała, że to niegrzeczne, ale miała to gdzieś.
Odrealniona usiadła wyjątkowo w ostatniej ławce i zaczęła bazgrać na kartce litery, które powoli zaczęły zamieniać się w składne słowa...

...(...) Odwraca głowę i patrzy na mnie uważnie. Przysuwa się do mnie i zbliża twarz do mojej na odległość kilku centymetrów. Przez chwilę mam ochotę uciec z obawy przed tym, że mnie pocałuje, jednak ona tylko zagląda mi głęboko w oczy, jakby czytając moje myśli. Uśmiecha się delikatnie i dotyka mojego nosa swoim. 
- Nie myśl tyle, nie ma już nad czym. Zobacz... - szepcze wskazując niebo. - ...świeci słońce. Idzie lato. (...)
(...) Wiercąc się niemiłosiernie, w końcu znalazła sobie miejsce obok mnie i wlepiła oczy w sufit. Kiedy jej ręka przypadkowo dotknęła mojej nie zabrała jej, ale splotła nasze palce ze sobą. Muszę przyznać, ze mimo wszystko, było to przyjemne... Ale to i tak niczego nie zmienia. (...)
(...) - Kocham! Cie!A Ty! Traktujesz mnie! Jakbym! Nic! Nie! Znaczyła! - krzyczałam ze łzami w oczach, raz za razem dźgając z całej siły, w klatkę piersiową. - Ja gram z Tobą w otwarte karty. Powiedziałam Ci co do Ciebie czuję. Nie mam przed Tobą żadnych tajemnic. Otwarcie rozmawiam z Tobą o wszystkim. Źle się czułeś w sytuacji ja+on+Ty, więc się z nim rozstałam... Robię dla Ciebie tyle rzeczy, a Ty nadal pozostajesz na nie ślepy...- mówiłam podniesionym tonem usilnie walcząc ze łzami ostatkami sił. - Życie to nie jest gra. Jeśli Ci się nie uda, nie możesz wrócić do ostatniego save'a i zacząć od początku. Nie możesz też się tak bawić emocjami innych... - zamilkłam na chwilę łapiąc oddech i próbując zebrać myśli. - Jeśli i Ty mnie teraz zostawisz - szepnęłam nie patrząc mu w oczy. - skarzesz mnie na samotność. I to nie taką samotność w Twoim wykonaniu, bo Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy jak niepotrzebnym można być. (...) Nie mów mi, że jesteś samotny, bo to zawsze w Twoich ustach będzie kłamstwem... (...)



(...)...nie sądziłam, że wybór będzie dla Ciebie, aż tak prosty... (...)


...odkłada długopis i czyta to co napisała z lekkim, nostalgicznym uśmiechem. Tęskni za tym co miała kiedyś. Było tego niewiele, ale zawsze więcej niż ma teraz. Zapada się niżej na krześle aby zwalczyć nagłą potrzebę wyskoczenia przez okno. Przypomina sobie jego uśmiech sprzed kilkunastu minut i siada prosto. 
O tak, teraz właśnie dla tego uśmiechu, będzie żyła dalej. 







poniedziałek, 30 września 2013

Alternatywa

Oh, żyję jeszcze. Cud jakiś?
Poza tym, że katuję się myślami i dobijają mnie sny, jakoś się trzymam. 
Nie rozmawia ze mną już 14 dni 13 godzin i 34 minuty. 
To trochę smutne, że tak to się skończyło. 
No, ale nic. Zasłużyłam sobie: 

its such a dumbest kind of joke
when someone who are u in love with
is playing on ur feelings

such a badass u know...?

W końcu nie mam uczuć. Więc co mi tam.

***

♥ - only for u   =^.^=
[K]

***

Staram się odwracać moją uwagę wszystkim co możliwe. Zrobiłam sobie nową kupę na głowie, która za sprawą mojego kochanego bracisia [którego swoją drogą muszę za to ukatrupić] wylądowała na fb...nie dość, że zdjęcie jest fatalną samojebką to jeszcze nie oddaje koloru włosów bo BYŁO ROBIONE ZIEMNIAKIEM. 
Ale co tam. 
I tak nie istnieje na fb, co mi za różnica kto je zobaczy. 

W każdym razie mam teraz na głowie istne rzygi kucyka pony: turkus, turkus wpadający w zieleń, fiolet, lila, róż, platynę i kilka czarnych pasemek... Cudo >.>

***

Bóg też musi lubić zabijać skoro robi to bez przerwy

***

Właściwie coś w tym jest, prawda? Ludzie robią wielki raban o samobójstwa czy morderstwa, a tak naprawdę nikt nie zastanawia się nad tym panem u góry. Ja wiem, że on ma najwyższy z immunitetów, ale kurcze... Chrześcijanie to takie zaślepione wiarą marionetki. W głównej mierze nie zastanawiają się nad tym w co wierzą, tylko wierzą po prostu. 
To smutne. 
No więc taki Pan Bóg siedzi sobie w Niebie i myśli... 
"Hyhm... Dziś zabiję tego bo ubrał skarpetki nie pod kolor do majtek..., tak, tak zrobię"
I jeb w niego promieniowaniem. Pac. I ofiara ma zawał. 
"Huhu, a ten pacan przepisał staruszce tylko 50% refundowany lek! Niech poczuje co to ból!"
I kuźwa ryp. Gość ma raka mózgu. 

No kur*! 
A ja kiedy mówię "przyjaciółce", która tylko lubi się ze mnie śmiać,:
"Nie chce mi się, żyć. To wszystko jest takie bezsensu. Nikt mnie nie rozumie... Zajebie się chyba"
To co słyszę?! No nic innego jak
"Yyyyyyjjj! Karooooliiiinaaa! Co ja słyszę?! Wypluj to szybko i cofnij, a Bóg wybaczy ci to bluźnierstwo! Nie po to dał ci dar życia, abyś go zmarnowała! Wiesz ilu dzieciom po zabiegu aborcji nie dane jest się urodzić? Poza tym pomogłabym ci, gdybyś chociaż coś mówiła...(...)" etc, etc. 
Etoo... mówiła? Kiedy ja nie mogę. 

Swoją drogą Panowie Hannibal i Will ostatnio również ratują mi życie. 
No i "Mr Peacock", który jest ostatnio moim wyimaginowanym przyjacielem i zawsze ratuje mnie ze złych snów. Szkoda, że dopiero po tym jak zdąży się wydarzyć coś bardzo złego. 

***

Czasem zastanawiam się co jest ze mną nie tak... 
Czuję się jak ludzie popychadło. 
Zawsze znajdzie się ktoś, kto doprowadzi mnie do płaczu. 
A On już doprowadza mnie do stanu niepoczytalności tym wszystkim...

Mówili "zapomnisz i będzie Ci lepiej", ale ja pamiętam. 
Z dnia na dzień... coraz to bardziej....

***

Alternatywa. 
Pozwoliłam sobie porozmawiać o tym z jedną jedyną osobą. 
Nie powiedziałam wszystkiego, wiem, że nie mogę. 
Powiedziałam tylko tyle ile było trzeba. 
Usłyszałam, że muszę znaleźć sobie alternatywę, zastępstwo do kochania. 
Problem w tym, że nie potrafię. 
To jakiś cholerny przypadek mentalnego przywiązania...

***

Zajebie się. Nie potrafię inaczej.
Jeszcze nie dziś. 
Jeszcze nie jutro. 
Dam sobie jeszcze trochę czasu. 
Ale jeśli nic się nie zmieni to...

***



Nie chcę alternatywy... zawsze będzie to gorsza wersja Jego...





wtorek, 17 września 2013

Jedność...

Gorąco i zimno, wciąż na zmianę. Zapach rdzy i soli. Posmak żelaza w ustach.
/Kap
/Kap
/Kap
Ciemno. Mokro. Ciemno, mokro i czerwono. Podłoga zalana szkarłatem połyskuje w ciemności, a moje bose, niewielkie stopy rozbryzgują ciecz dookoła. 
/Kap
/Kap
/Kap
Ciemno i mokro. Ja cała umazana we krwi. Paznokcie mimowolnie wbijają mi się we wnętrza dłoni, lecz nie czuję bólu. Jedynie bezgranicznie przepełniający mnie strach. Idę nie widząc. I jeszcze ten przeraźliwy, trujący szept, który wdziera się do moich uszu paraliżując ciało. 
/Kap
/Kap
/Kap
- Choć mała Nefi, spróbuj...


***


Spanie powinno być mi całkowicie zabronione. Albo chociaż śnienie.
To co się dzieje w mojej głowie zaraz po zamknięciu powiek nazwałabym nieudaną parodią.
Nie chcę więcej snów.
Nawet tych przyjemnych.
Okazuję się, że te najprzyjemniejsze są poważniejsze w skutkach od najgorszych koszmarów.


***


Ludzie to są kurwa głupi. Codziennie się człowieku zastanawiam, jak ludzie mogą być tacy ślepi i głupi...

Nie mam siły. Nie chcę już płakać, nie chcę żyć, nie chcę istnieć, nie chcę się śmiać, nie chcę czuć...
Zabiłam dziś motylka. Nazywał się Henryk. Nie znam żadnego Henryka, ale to takie ciepłe i przyjemne imię. Jestem pewna, że gdybym jakiegoś znała to zgodziłby się na zostanie motylkiem na moim ręku.
Szkoda w takim razie, że go zabiłam.
Potrzebuję nowego...
Może jest ktoś chętny, kto mi go narysuje?



poniedziałek, 16 września 2013

Cudak...w sosie słodko kwaśnym?

Dręczy mnie uczucie całkowitej bezradności...


***


Kim jestem?
I co się ze mną dzieje?


Mówili mi - okazywanie uczuć ZAWSZE kończy się, źle...ale ja musiałam postawić na swoim.

Gubię się już
Zaczyna zacierać się granica między snem a szarą rzeczywistością
Przestaję myśleć
Przestaję czuć...

Czuję się jakbym gasła...czy to możliwe?


***


"Jeśli twierdzisz, że kochasz dwie osoby, powinieneś wybrać tę drugą, ponieważ gdybyś naprawdę kochał tą pierwszą, nie zakochałbyś się w drugiej"


***


Jedynym lekarstwem na ogarniającą mnie paranoję jest bycie...tak po prostu. Nie zastanawianie się nad tym co będzie za tydzień, jutro czy za 10 minut.
Czysty ko-egzystencjonalizm.

Nie wiem jak długo jeszcze dam radę to ciągnąć




Apatia

Przepraszam...
Zachowałam się jak wredna suka...

Wybaczysz mi?



<3

niedziela, 15 września 2013

Tetragon

- Jak się trzymasz? - przeczytałam w sms'ie.
po co pytasz skoro nie chcesz znać odpowiedzi...
- Jest ok, dzięki - odpisałam robiąc kolejną do kolekcji, powoli zachodzącą szkarłatem, kreskę. na ręku.


***

Jebany. kurwa. żart.
Ze mną nie można rozmawiać, tak?
Czy ja jestem jakąś wredną suką, że tak twierdzisz?
Czy chodzę do szkoły brudna? Nie myje zębów?
Może jestem po prostu tak obrzydliwie brzydka, co?
Klnę co drugie słowo?
Seplenie?
Jestem nadęta?
Głupia?
Używam niezrozumiałych słów?
Nie słucham?

Nie...? Więc o co chodzi!?
- Wiesz Nefi, ja dam Ci spokój.
A rób co chcesz!
I tak czego bym nie zrobiła to jestem na przegranej pozycji.
Bądź szczęśliwy, czemu nie. Ja nie mogę to bądź szczęśliwy i za mnie.
Chcesz rozmawiać? Rozmawiaj
Nie chcesz rozmawiać? Ignoruj mnie - zajebiście Ci to wychodzi

Ja już nic nie wiem.
I znów wracamy do meritum
tracisz czas uczuć nie mając

Najwybitniejsze słowa, które wypluł wszechświat.
Czasem chciałabym być bezmózgim jednokomórkowcem, który rzeczywiście nie odczuwa nic.

*po napisaniu powyższego odczułam wielką potrzebę poszerzenia swojej skromnej wiedzy na temat pantofelków, które są moimi idolami jeśli chodzi o sposób życia. Interesowało mnie mianowicie czy osobniki te odczuwają potrzebę robienia kupy, nie wiem dlaczego akurat to, no ale stało się, wygóglałam i zaczęłam penetracje jakże ubogich w informacje stron. daleko szukać nie musiałam ponieważ po trzecim wyniku temat główny wyszukiwania już dawno przestał dotyczyć pantofelków i ich kup. już miałam wyłączać stronę kiedy uderzył mnie absurdalnie wyglądający nagłówek posta na jakimś podrzędnym forum, którego autor postanowił podzielić się ze światem informacją: NIE LUBIĘ ROBIĆ MINETY. a zaraz pod spodem było wytłuszczone słowo KUPY. z ręką na sercu mówię, że nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale kliknęłam na link i zaczęłam zgłębiać problem młodego kochanka całkowicie zapominając o pantofelkach. i w towarzyszącym mi wielkim oniemieniu wywołanym zwątpieniem czy to co czytam rzeczywiście pisali ludzie ocknęłam się pod koniec drugiej strony dyskusyjnej z wielkim WHAT THE FUCK DID I JUST READ?! >>Coś jak po przeczytaniu tego<<, wybaczcie mi dygresję ale musiałam się tym podzielić*

***

A Panią Donosicielkę chciałam zapytać po co wchodzi na tego bloga i czyta jeśli treść jej się nie podoba, ale jestem prawie pewna, że dostałaby mi się za to zjebka, więc nie zapytam.


***

Jesteśmy pieprzonym układem tetragonalnym. Tak wiem, nie lubię matmy, ale to nie moja wina, że do głowy przychodzą mi dziwne słowa, które po wygóglaniu idealnie pasują do sytuacji?
Pewnie tak jak ja nie wiecie co to jest, ciotka wiki nam pomoże:
trzy osie są w stosunku do siebie prostopadłe, dwie z nich mają taką samą długość i leżą w jednej płaszczyźnie, a trzecia oś (oś główna) jest od nich dłuższa

MATMA! Wszędzie kuźwa rypana matma... 



Psychopath ♥

Nienawidzę...nienawidzę Cię za to, że zostawiasz mnie na pożarcie tym wszystkim ludziom, którzy nie są Tobą...


***


To była beznadziejna noc.
Same niepotrzebne sny.
Zbędność chwil i myśli.
Jednoczesne połączenie spełnienia pewnych marzeń jak i koszmaru.
Może pokrótce...

Zaczęło się jak stanęłam w jego drzwiach. Otworzył mi z wyrazem pełnego zdziwienia. Właściwie się nie dziwie, skąd ja tam? Sama byłam zdziwiona, ale jednocześnie poczułam wielką ulgę na jego widok, jakby był czymś czego od dawna potrzebowałam. Pomimo wielkiego zdziwienia wpuścił mnie, choć jestem pewna, że marzył o tym, aby zatrzasnąć mi drzwi przed nosem. Weszłam do jego podSzczecińskiego mieszkania i od progu powitał mnie jego pies. Sen był pełen absurdów, których nie będę tutaj przytaczała, myślę, że są zbędne na tym blogu... w gruncie rzeczy przyjechałam po to, aby dać mu prezent urodzinowy.
Później wyszliśmy na spacer, żeby porozmawiać i jadąc autobusem widziałam kobietę wiszącą na drzewie... oczywiście już martwą. Mam wrażenie, że ten fragment jest złym omenem dla mojej przyszłości. Czuję, że ta nieżyjąca już kobieta będzie miała wpływ na rozwój najbliższych wydarzeń.

A wracając do wiadomego kolegi z podSzczecina, w końcu zostawił mnie płaczącą na peronie. I odszedł. Tak po prostu.


***


"(...), a nie robić z siebie wersje zapasową, ale ja tam się nie znam"
Zaintrygowało mnie to stwierdzenie. Gdyby nie to, że Troll, który je napisał nie zdawał sobie sprawy z tego jak jest trafne, zaczęłabym się nim podpisywać.
Oddaję wszytko co czuje, jedno małe stwierdzenie.
On zrobił sobie ze mnie właśnie taką wersje zapasową. Jestem cholerną kopią zastępczą, która jest gorsza, ale..lepsze gorsze niż nic...

Zabawka dla mężczyzn... powinni mi to kurwa wytatuować na czole


***

Powoli zamieniam się w psychopatę. Małego, niezrównoważonego psychicznie samobójce.
Coraz więcej myślę o śmierci
Życie nie ma już dla mnie znaczenia




czwartek, 12 września 2013

Epitafium

Quamquam animus meminisse horret
 lutique refugit
 incipiam
~ Eneasz, mitologia grecka

***

Dlaczego ludzie są tak ślepi jeżeli chodzi o uczucia innych. Nawet jeśli wystawiamy je im pod nos i dokładnie opisujemy, oni twierdzą, że nadal ich nie ma. Nie rozumiem... Może jest ktoś chętny, kto wyjaśni? 


***

Czy moderator tego bloga zabije mnie jeśli użyję brzydkiego słowa, które w języku potocznym używane jest jako przecinek, jednak dawniej opisywało kobietę lekkich obyczajów? Ja pitolę, Nefi, przecież Twój blog nie ma moderatora! A tak...zapomniałam. 
No więc... Kurwa. Tak bym opisała wszystko. Jedno małe słowo, pięć liter, dwie sylaby, a tak złożone w znaczeniu. Mogłabym opisać nim sens wszystkiego. Całego mojego świata, całego jej i jego świata, całego Twojego świata i ich świata pewnie też. Sens WSZYSTKIEGO. 
O tak, jestem zdolna, ja wiem. 

Wszystko jest kurcze żartem. Ja wiem, że gość ma dziewczynę, tak? Ja wiem, że ją kocha, tak? Ja wiem też, że ona kocha jego i wszystko to jest jednym, wielkim, idealnym wręcz love story, tak? No... prawie, gdyby nie jeden mały szkopuł, a mianowicie ja. 


***

W życiu spotyka nas to samo, co w drodze: coś tam będzie godziło w ciebie, coś cię spotka. (...) Wybrałeś się w długą drogę; musisz i pośliznąć się na niej, i potknąć się o coś, i upaść, i zmęczyć się, i głośno zawołać "O śmierci!", to jest udawać. W jednym miejscu towarzysza porzucisz, w drugim go pogrzebiesz, w trzecim będziesz go się obawiał. Poprzez takie oto przykrości musisz przebyć tę nierówną drogę

~ Seneka, Listy moralne do Lucyliusza

***

No więc ja rozumiem naprawdę wiele... baardzo wiele. Ale nie potrafię zrozumieć jednego... 

***

Neefi...ja cie kocham, ale nie mogę nic z tym zrobić

v

Nefi zrozum, kocham dwie osoby!

***

Po co, powiedzcie mi jedynie tyle, po co to wszystko miało miejsce? Żeby nauczyć mnie czego? Że miłość to śmieć? Że nie warto kochać? Że zakochiwanie się to tak jak budowanie mostu ze spróchniałego drewna - mozolne, bo gwoździe wbija się ciężko w dziurawe bale, i bardzo niestabilnie, w każdej chwili wszystko może runąć. 
Teraz już wiem. 
Mój most właśnie runął. 
I zadaję sobie jedynie pytanie dlaczego się tak bardzo zaangażowałam? Dlaczego nie mogę odpuścić i przejść z tym do porządku dziennego? 
Odpowiedź jest jedna i prosta - potrzebuję go. Jego i tej jego dziwacznej miłości. Czuję, że jest mi potrzebny, jednak ani nie wiem do czego, ani dlaczego. 
A szkoda, wiedza to zawsze już pół sukcesu. 

***

Dlaczego nie może po prostu podejść, przytulić mnie i powiedzieć: Wszystko będzie dobrze Nef, tylko się więcej nie smuć. ...? Dlaczego? Przecież to jedynie słowa i gesty, które w zasadzie nie są trudne do wyrażenia. 
O czym ja mówię, przecież byłam dla niego jedynie zabawką. Rypanym eksperymentem. Nieudanym doświadczeniem. Pobawił się, znudził i zostawił. Chyba nie był świadom tego jakiego ta sprawa nabierze obrotu... Szczerze powiedziawszy, ja też nie.

***

Minęło kilka godzin, a ja już świruję. Nie chcę tak, nie potrafię.
Czuję się źle; tęsknię; nadal go kocham; co mam zrobić...; płaczę; przepraszam; mam dość; pomóż mi, proszę...; nie umiem żyć; ten stan trwa już za długo; nie funkcjonuję normalnie, za dużo myślę, za dużo czuję...
To chyba koniec... 

***

She is sad, 
She is hurt,
She is dying,
She is alone,
She is lonley,
She is a mess,
She is judged,
She is ignored
She is suicidal,
She is confused,
She is fucked up,
She is depressed,
She is misunderstood,
She is tired but still living,
She is hurt but won't show it,
She is screaming but is silent,
She is in pain but still smiling
SHE IS ME

***

Staram się zapomnieć, powiedzieć sobie - zapomnij Nef, tego właśnie chciał. Ale nie potrafię. To wszystko jest silniejsze ode mnie. Za każdym razem gdy próbuję o nim zapomnieć zaczynam myśleć jeszcze więcej. 
To totalny absurd. 
Dlaczego nie może ze mną po prostu rozmawiać. Czy to tak wiele? Przecież jeśli ponoć dobrze pisze się nam sms'y to rozmawiać też powinno nam się dobrze... Nie rozumiem.
Chciałam, żeby coś zrobił, ale nie koniecznie chodziło mi o zostawienie mnie. Chciałam, żeby wykazał jakąś inicjatywę, pokazał coś od siebie, zrobił cokolwiek. Bo jak do tej pory to tylko ja latałam za nim jak szczeniak...
Po prostu mu nie zależy. To jedyna odpowiedź. 
Co ja sobie myślałam, że będziemy razem? 
żałosne...




***

Bądź....
chce Cie




***




Moje życie nie ma najmniejszego sensu.
Nie mam nikogo kto chciałby być blisko.
Cóż...jestem przecież tylko pieprzonym odludkiem.

Umieram samotnie...
A na nagrobku mi napiszą: Umarła z nieodwzajemnionej miłości do nieosiągalnego.








środa, 17 lipca 2013

Creep & weirdo

Oszaleję...

***

I don't care if it hurts
I want u to notice when i'm not around
U're so fucking special...
I wish i was special...
But i'm a creep
I'm a weirdo
What the hell am i doing here?
I don't belong here...
U're running out again
U're running out

Whatever makes u happy
Whatever u want
U're so fucking special
I'm a creep... I'm a weirdo...
I don't belong here...
Whatever makes u happy...
Whatever u want... 
U're so fucking special...

They taped over u'r mouth
Scribbled out the truth with their lies...
U'r little spies... 

I guess i'm dreamimg again
Let's be more than this

U're the only exception...

If u want to play it like a game
Well, come on, let's play
Cause i'd rather waste my life for pretending 
Than have to forget u for one whole minute...

I got a lot to say to u
I noticed u'r eyes are always glued to me
Keeping them here
And it makes no sense at all...

U're so fucking special...
I wish i was special...
But i'm nothing

U're the only exception...

I hate people
I hate life
There's so much pain...

U're the only exception
So help me

I feel like i'm losing my mind
Alone
But i'm not scared because...
I'm already dead

***



</3