czwartek, 7 marca 2013

Ósma


A w ósmy dzień Bóg spełnił jedno życzenie Nefi... - nierealne, prawda?

***

Egzystuję.
Jestem.
Oddycham.
Mówię.
Uśmiecham się.
Czasem odpowiadam na pytania.
Staram się jak najdłużej skupiać i nie wyłączać się.

Obawiam się jednak, że egzystuję tylko dlatego, że wciąż napędza mnie nadzieja.
Nadzieja na to, że On mnie jednak choć trochę jeszcze kocha.
Nadzieja na to, że będzie chciał do mnie wrócić.

Problem jest w tym, że nadzieja nie jest czymś stałym, powoli się ulatnia.
On nie przejawia żadnych objawów zainteresowania mną.
Zaczyna do mnie powoli docierać, że już nigdy nie spojrzy na mnie tak jak kiedyś.

***

Boję się pustki w jego oczach....

***

Spotkałam dziś jego mamę przybraną... Jaki ból sprawiał mi jej miły głos, który powinien koić. Kiedy zapytała "co u Ciebie kochanie" miałam ochotę rzucić jej się na szyję i, płacząc głośno, błagać o to, aby go przekonała.
Uśmiechnęłam się jedynie i odpowiedziałam, że wszystko gra.
Co miałam innego zrobić.
Wypłakałam się w duchu.

***

Jakie to przykre gdy nie można wypowiedzieć swojego bólu.
Czuję się jakbym wyła w pustej sali, a echo roznosiło moją agonię w każdy zakątek ziemi.
Jednak nikt mi nie odpowiada.
Nikt mnie nie słyszy.

***

Człowiek jest aktorem we własnym życiu - nic trafniejszego.
Sztuczny uśmiech, wysoko zadarta broda i pewny krok.
A w duchu czai się małe, skulone kocie, które tylko czeka, aby ukryć się przed światem pod ciepłą kołdrą.

***

Jak bardzo boli gdy spotykamy kogoś z kim związana była nasza przeszłość.
Jak bardzo boli gdy wiemy, że Ona z tą przeszłością nadal jest związana, a nas ostatnio wykopano.

***

Tęsknię za jego głosem... Odtwarzam go wciąż w pamięci, aby nie zapomnieć... Wciąż na nowo te same słowa.

***

Chciałabym, żeby któregoś dnia, tak po prostu zadzwonił do drzwi, wszedł i mnie przytulił.
Nie musi nic mówić.
Po prostu tęsknię za jego obecnością.




Przytulił... dlaczego pragnę tak wiele...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez spamu proszę.