poniedziałek, 7 października 2013

Konflikt wewnętrzny

Nawiązałam wczoraj kontakt z osobą, z którą nie rozmawiałam już... huh, no od bardzo dawna. Niestety, a może i stety, nasze rozmowy nigdy nie były na zasadzie "Hej. Co tam? Spoko. A to spoko". Nigdy w życiu się nie spotkaliśmy, ale rozmawiać potrafimy jak nikt. Nie płakałam mu w rękaw, bo i po co? Bez owijania w bawełnę powiedziałam o moich zapędach samobójczych. I nie usłyszałam, tak jak w innych przypadkach >>głupia jesteś<<, tylko:

W takim razie Nefi, dlaczego jeszcze żyjesz?

***

A no nie wiem właśnie dlaczego... Wiem, że nie odpowiedziałam Ci na to pytanie wtedy, ale nie potrafię chyba. Z jednej strony bardzo chcę żyć (już nie mówię tutaj nawet o tym, że mam nadzieję), ale raczej o fakcie 3 sekundowego kontaktu wzrokowego dziennie. Nawet jeśli polega on na przesłaniu mi informacji w stylu >>odpierdol się<<. No i wyklucza weekendy oraz dni, które On uważa za weekendy.
A z drugiej strony przeraźliwie bardzo chcę się zajebać. Bo odczuwam wrażenie, że jestem już zbędna na tym świecie i nie ma tu dla mnie ani troszkę miejsca.

***

Bardzo dziwny...był ten dzień.
Nie wiem właściwie czy nazwać go czymś super, mega przyjemnym, czy może raczej odwrotnie...
Na pewno będę go wspominała jeszcze przez dłuuuuugi czas.


...i tak,
już tęsknię

***

(...) bo słaba to miłość która sprawia że zamiast być szczęśliwa jesteś smutna.
Nikt nie powinien godzić się na to by być dwójką dla kogokolwiek.Nie czekaj na osobę która daje ci jej złudzenie tylko na chwilę, a większość czasu woli inną i daje ci cierpienie.

- bardzo mądre słowa jak na Ciebie Igorze iks, jedyny komentatorze tego bloga i osobo spamiąca mi na gg słowami "dobranoc", prawie co wieczór.
No i nie wiedziałam, że aż tak bardzo się przejmujesz moim losem.

Owszem, zgadzam się z powyższym, jednak nie wiesz jak to jest być na moim miejscu. To nie jest w zasadzie tak, że ja - głupia małolata - zakochałam się w jakimś gościu i teraz nie mogę się odkochać. Bo ja... no... Kuźwa. Ja nawet nie widziałam, że on ma dziewczynę, ok? Później myślałam, że to wszystko jest jakąś wielką ściemą. A skończyło się tak, że rozstałam się z chłopakiem, który mnie kochał bo ON uznał, że tak będzie najlepiej.
I co? I okazało się, że On znalazł sobie zabawkę. Głupią, naiwną i nie wiadomo jeszcze jaką Nefi, która uwierzyła w kilka słów za dużo i była na tyle ślepa aby pozwolić na to wszystko.
Tak doprowadziłam się do stanu obecnego.
Nie pamiętam już kiedy POZA DZIŚ śmiałam się z własnej woli, a kiedyś robiłam to nieustannie.
Nie pamiętam kiedy nie musiałam udawać.
Nie pamiętam wielu rzeczy z mojego, chciało by się powiedzieć, poprzedniego życia, sprzed kilku miesięcy.
Ja wiem, że wam wszystkim to wydaje się tak proste i oczywiste, ale takie nie jest. Przynajmniej dla mnie.
Jestem osobą dla której wszystko ma znaczenie, każdy gest, każde słowo, każdy czyn. Nie potrafię sobie poradzić z tym co stało się teraz.
Wszyscy mi mówią, że zapomnę. Ale ja nie zapomnę. Będę pamiętała coraz bardziej.
Tak jak było wcześniej.
I to wszystko się kumuluje.
I gromadzi.
I zbiera.
Aż w końcu wybuchnę.
A ludzie pokroju mojej Klaudii oraz Ciebie Igor, powiedzą - bez sensu, przecież jej życie było takie ok.
Każdy żyje tym co ma.
Ja żyję tym czego nie mam.
Jak długo jeszcze?

***

Wyszła z pokoju i już zamykając drzwi sięgała do kieszeni po telefon. Znajdował się w lewej łatce na koszuli. wyciągnęła go i zaczęła wystukiwać słowa. Przeczytała uważnie to co napisała. Przeszła kilka następnych kroków po czym pokręciła głową i usunęła wszystko, a w zamian za to wysłała 'To było serduszko.'
Przeszła przez korytarz myślami będąc gdzie indziej. Prawie zabiła się o zbyt długie sznurki w gorsecie, który wywołał dziś tyle politowania w oczach ludzi, że najchętniej wyrzuciłaby go do śmieci. Jednak wiedziała, że go zostawi. I będzie go nosiła. Jako tarczę. Dla serca. Aby już na zawsze został w nim tylko on. 
Bezwiednie sprawdziła telefon, bezcelowo właściwie, wiedziała, że nie dostanie odpowiedzi. 
Zatrzymała się na moment, wzięła głęboki wdech i namalowała na swojej twarzy sztuczny uśmiech, który jednak zmył się równie szybko jak pojawił. Nie miała na to siły. Opuściła, więc potulnie głowę i weszła do klasy, nie przepraszając, nie czuła takiej potrzeby. Wiedziała, że nauczycielka coś do niej mówi, ale nie bardzo ją to interesowało. Odpowiedziała kobiecie tylko, że mogłaby zacząć lekcję, jeśli tak bardzo chciała aby na niej była. Wiedziała, że to niegrzeczne, ale miała to gdzieś.
Odrealniona usiadła wyjątkowo w ostatniej ławce i zaczęła bazgrać na kartce litery, które powoli zaczęły zamieniać się w składne słowa...

...(...) Odwraca głowę i patrzy na mnie uważnie. Przysuwa się do mnie i zbliża twarz do mojej na odległość kilku centymetrów. Przez chwilę mam ochotę uciec z obawy przed tym, że mnie pocałuje, jednak ona tylko zagląda mi głęboko w oczy, jakby czytając moje myśli. Uśmiecha się delikatnie i dotyka mojego nosa swoim. 
- Nie myśl tyle, nie ma już nad czym. Zobacz... - szepcze wskazując niebo. - ...świeci słońce. Idzie lato. (...)
(...) Wiercąc się niemiłosiernie, w końcu znalazła sobie miejsce obok mnie i wlepiła oczy w sufit. Kiedy jej ręka przypadkowo dotknęła mojej nie zabrała jej, ale splotła nasze palce ze sobą. Muszę przyznać, ze mimo wszystko, było to przyjemne... Ale to i tak niczego nie zmienia. (...)
(...) - Kocham! Cie!A Ty! Traktujesz mnie! Jakbym! Nic! Nie! Znaczyła! - krzyczałam ze łzami w oczach, raz za razem dźgając z całej siły, w klatkę piersiową. - Ja gram z Tobą w otwarte karty. Powiedziałam Ci co do Ciebie czuję. Nie mam przed Tobą żadnych tajemnic. Otwarcie rozmawiam z Tobą o wszystkim. Źle się czułeś w sytuacji ja+on+Ty, więc się z nim rozstałam... Robię dla Ciebie tyle rzeczy, a Ty nadal pozostajesz na nie ślepy...- mówiłam podniesionym tonem usilnie walcząc ze łzami ostatkami sił. - Życie to nie jest gra. Jeśli Ci się nie uda, nie możesz wrócić do ostatniego save'a i zacząć od początku. Nie możesz też się tak bawić emocjami innych... - zamilkłam na chwilę łapiąc oddech i próbując zebrać myśli. - Jeśli i Ty mnie teraz zostawisz - szepnęłam nie patrząc mu w oczy. - skarzesz mnie na samotność. I to nie taką samotność w Twoim wykonaniu, bo Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy jak niepotrzebnym można być. (...) Nie mów mi, że jesteś samotny, bo to zawsze w Twoich ustach będzie kłamstwem... (...)



(...)...nie sądziłam, że wybór będzie dla Ciebie, aż tak prosty... (...)


...odkłada długopis i czyta to co napisała z lekkim, nostalgicznym uśmiechem. Tęskni za tym co miała kiedyś. Było tego niewiele, ale zawsze więcej niż ma teraz. Zapada się niżej na krześle aby zwalczyć nagłą potrzebę wyskoczenia przez okno. Przypomina sobie jego uśmiech sprzed kilkunastu minut i siada prosto. 
O tak, teraz właśnie dla tego uśmiechu, będzie żyła dalej. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez spamu proszę.